piątek, 7 czerwca 2013

3rd

Tańczyłam w najlepsze popijając drinka. Jak zawsze, wśród tej czwórki bawiłam się świetnie. Szalałyśmy z Dominic na środku parkietu co chwilę zaczepiane przez pijanych, mniej lub bardziej, mężczyzn. Tak własnie wyobrażałam sobie imprezę po męczących sesjach. Śmiałyśmy się ciągle do siebie nie mogąc przestać.
- Dawno tak nie tańczyłam. - Krzyczałam przyjaciółce do ucha. Zadowolona okręcałam się wokół własnej osi kręcąc kusząco biodrami. Ona odpowiedziała mi wesołych uśmiechem klaskając. Potem zajęła się już jakimś przystojniakiem, a ja ciągle wirowałam w rytm muzyki. Poczułam, po chwili, na sobie znajome, ciepłe dłonie oplatające mnie w talii i ciepły oddech na szyi.
- Liam, smyrasz mnie. - Przycisnęłam policzek do ramienia i zachichotałam.
- Potrzebuję cię. - Płaczący szept przyjaciela spowodował, że do moich oczu napłynęły łzy. Przecież jestem tu, wszystko jest w porządku.
- Ja tu jestem. - Obróciłam się żeby spojrzeć na niego. Czerwone od płaczu oczy wpatrywały się we mnie, a jego usta wciąż powtarzały te dwa słowa. Jak modlitwę. Zmarszczyłam brwi i położyłam dłoń na jego policzku.
- Liam, uspokój się, proszę. Ja nigdzie się nie wybieram. - Już nie było gwarno i głośno. Staliśmy na środku ulicy, w ciszy i ciemności. Ciągle wpatrywałam się w zrozpaczonego przyjaciela, próbując go uspokoić dotykiem. Nic nie pomagało. Przytuliłam się kurczowo do niego, a on objął mnie równie mocno jakbym na prawdę miała za chwilę ulotnić się, zniknąć.
- Page, ja ciebie potrzebuję! - Wykrzyczał prosto w moje ucho, aż poczułam kujący ból. Ja zamknęłam oczy i ogarnęła mnie pustka. Totalna nicość.

***
- Cholera, Page. - Załamujący się cienki głos przedarł się przez ciemność, która powoli się rozjaśniała. Pod powiekami widziałam tylko biało-różowe plamy. Znów ogarnęła mnie bezradność. Ile to wszystko trwało? Pojawił sie ból głowy, czułam go również w ręce i klatce piersiowej. Wzięłam głęboki oddech, ale jęknęłam. Jakby mi ktoś gwóźdź w płuco wkuwał. Przygryzłam wargę walcząc z łzami. Zacisnęłam powieki, chcąc upewnić się, że potrafię znów poruszać swoim ciałem. Jednocześnie usłyszałam pełne ulgi westchnięcia i za chwilę niemalże przekrzykujące się trzy osoby. 
- Wróciłaś!
- Page, witaj wśród żywych. 
- Ty żyjesz! - 
Delikatnie otworzyłam oczy. Oświetlenie szpitalne niestety zmusiło mi je z powrotem zamknąć, ale po kilku próbach mogłam szeroko patrzeć na to, co dzieję się wokół. Zauważyłam tylko trzy pary oczu, które bez słowa przyglądały się, jak powracam do życia. 
- Cześć wszystkim. - Tylko szept wydobył się, z moich ust. Oblizałam wargi, odchrząknęłam, ale to niewiele dało. - Da mi ktoś wody? - Rozejrzałam się i za sekundę pod nosem pojawiła się szklanka chłodnego orzeźwienia. Wypiłam do dna czując płyn rozchodzący się przyjemnie po żołądku. 
- Przerażacie mnie, jak się tak patrzycie. - Zmarszczyłam brwi. Przyuważyłam jak Liam delikatnie się poruszył mrugając zawzięcie. Powstrzymywał łzy, jednak mimo wszystko kilka wypłynęło z jego brązowych oczu. 
- Byłaś w śpiączce przez tydzień. Dostawaliśmy świra. Nie wiedzieliśmy co się z tobą dzieje. Kilka razy mało co, a byłabyś po tamtej stronie. Twoja mama przedwczoraj przyleciała. Ona prawie zawału by dostała.  Dobrze, że była w szpitalu, to podali jej tabletki na uspokojenie. My już martwiliśmy się, że... - głośno przełknął ślinę, jakby w gardle miał kule od bilarda, patrząc mi w oczy. Przygryzłam wargę i uścisnęłam jego dłoń, która spoczywała zaraz obok mojej. Przyjrzałam się twarzy chłopaka. Ciemne worki pod oczami, oczy zaczerwienione, dolna warga w niektórych miejscach była mocno czerwona, jak gdyby przygryzał ją bardzo mocno. Schudł? Matko, na prawdę wyglądał źle. Przeniosłam wzrok na Dominic. Dziewczyna, była praktycznie nieumalowana, pomijając lekko podkreślone mascarą rzęsy, ubrała była zwyczajnie i niemalże w ogóle nie w jej stylu. Luźna bluza i znoszone jeansy. Tylko tak mogłam zobaczyć ją w domu. Oczy miała podkrążone, usta zaciśnięte i drżące. Też płakała? Ale ja nie umarłam, żyję. Aż tak ze mną źle? Spojrzałam na Josha. Josh? A co on... ok. Przecież też miał prawo mnie widzieć. On wyglądał nieco porządniej. Mimo wszystko wyraz jego twarzy był zmartwiony. Wzięłam płytki oddech i chciałam się unieść, ale moja ręka była unieruchomiona w gruby gips. No nie, serio? Przecież szlag mnie trafi z tym dziadostwem. Zrezygnowałam z jakiegokolwiek ruchu i znów wlepiłam wzrok w Liama.
- A co z mamą? Gdzie ona teraz jest? - Dopytywałam się spoglądając na każdego po trochu. 
- Jest w hotelu, niedaleko szpitala. Nie dzisiaj była u ciebie w domu żeby trochę tam posprzątać, co nie jest potrzebne, bo my już tam byliśmy trochę wcześniej. - Odpowiedziała blondynka podchodząc do mnie.
- My? - Uniosłam brew.
- No ja i Josh. - Uśmiechnęła się do mnie ocierając krople wydostające się z jej błękitnych oczu. Wzruszyła ramionami spoglądając na Mulata, który położył dłoń na ramieniu Francuzki. 
- Polepszyło się. - Skwitował chłopak posyłając mi szczery uśmiech. 
- Do jakiego stopnia? - Chciałam wiedzieć, bo miałam wrażenie, że przyjaźń to już niedopowiedzenie, jeśli chodziło o tą dwójkę. 
- O rany, zawsze musisz być taka ciekawska? Lepiej nie myśl o takich głupotach i wypoczywaj. - Ton Liam'a świadczył, że nie żartuje. Wróciłam wzrokiem do przyjaciela i wywróciłam oczami. 
- Leżałam tu tydzień i nie sądzisz, że wystarczająco wygrzałam dupe? - Przymrużyłam oczy odpowiadając nieco sarkastycznie. Kochałam go, ale nadopiekuńczość czasami mnie denerwowała. Mimo mojego nieprzyjemnego tonu brunet uśmiechnął się do mnie szeroko, co zadziałało na mnie niczym najlepszy lek. Odwzajemniłam to. 
- A powiecie mi co ze mną jest? - W tym samym momencie wsunął się do sali mężczyzna, dosyć młodo wyglądający jak na jego stanowisko. Zlustrowałam go wzrokiem i stwierdziłam, że jest przystojny, na prawdę, przystojny. Co prawda wzrostem był na pewno niższy, niż dwóch pozostałych panów w pomieszczeniu. Tylko od Dominic był niewiele wyższy. Liam wstał szybko z krzesła i momentalnie zrobił się zły. Uniosłam wysoko brwi i spojrzałam na szybką wymianę ostrych spojrzeń pomiędzy lekarzem, a przyjacielem, dostrzegając jak Josh szybko wypuszcza powietrze z ust. Co tu się do cholery działo? Brunet wyszedł z sali, a Mulat poszedł za nim. Blondynka przyglądała się mnie, również zdezorientowana. 
- Witam, panno Dunst, jestem pani lekarzem na oddziale. Tomlinson, miło mi. - Uniósł kącik ust i podszedł do mnie. Przyłożył mi stetoskop do klatki piersiowej, przy okazji kontrolując wzrokiem wciąż pikającą aparaturę, która miała wskazywać ile we mnie jest jeszcze życia. 
- Jest już na prawdę wspaniale. Miło zobaczyć pani oczy. - Uśmiechnął się bez otwierania ust. Wyjął z kieszonki kitlu małą latareczkę i skierował ostre światło prosto w moje oczy. Uniósł moją powiekę, która desperacko pragnęła się zamknąć, to samo zrobił z drugą.  - Wspaniale, może w przyszłym tygodniu panią wypuścimy. Tylko jeszcze zobaczę szwy... - Odchylił kołdrę. - .. przepraszam, ale muszę zajrzeć. - Mimo słów, bez cienia wstydu odchylił dekolt mojej szpitalnej koszuli i zajrzał do środka uważnie przyglądając się szwom. Mam przynajmniej taką nadzieję. - Wszystko jest na dobrej drodze. - Skomentował odchodząc powolnie od mojego łóżka. Musiałam przyznać, że przyjemnie pachniał. Przeczesałam dłonią włosy. Wydawały się świeżę. 
- Kąpaliście mnie? - Z lekkim szokiem zapytałam Dominic, która skubała nerwowo paznokcie. Miała nieco łobuzerski uśmieszek, który nie miał jednak takie mocy jak zwykle, bo jej twarz była na prawdę smutna. Trochę się ożywiła moim pytaniem. 
- Ja cię kąpałam. Przecież nie mogłam pozwolić, żebyś zarosła brudem. - Posłała mi szeroki uśmiech wzruszając ramionami. 
- Ale tak sama? Nikt ci nie musiał pomagać?
- Pomagały mi pielęgniarki. No przecież nie chłopaki! - Szybko sprostowała dziewczyna, a ja wypuściłam powietrze z płuc z ulgą. Dzięki Boże. Czułabym się po tym głupio. 
Zauważyłam jak wsuwa się do sali Liam, a za nim weszła moja mama. 
- Córciu, żyjesz. Jak dobrze cię widzieć. Martwiłam się. - Podeszła do mnie i ujęła w dłonie moją głowę. Pocałowała mnie w czoło i usiadła na krzesełku obok łóżka. Brunet niczym żołnierz stanął za nią na baczność. Zaśmiałam się spoglądając na niego. Zauważył to i trochę się zgarbił w bardziej naturalnej pozycji.
- Przepraszam, że z tobą nie byłam wcześniej. Nie mogłam przylecieć, bo mieliśmy otwarcie nowego hotelu i wysłali mnie w delegacje. - Tłumaczyła się. - Ale zostanę tu aż wyjdziesz ze szpitala, obiecuję. - Uśmiechnęłam się do mnie pocieszająco. Do oczu napłynął mi słony płyn. Byłam cholernie szczęśliwa, że tu jest. Dopiero teraz uświadomiłam sobie jak bardzo tęskniłam. Położyłam dłoń na jej ramieniu. 
- Dostałam 5 z sesji. - Przypomniałam sobie i postanowiłam się pochwalić. 
Moja rodzicielka roześmiałam się głośno. Było w tym coś śmiesznego? 
- Jesteś połamana, miałaś uszkodzenia czaszki, tydzień leżałaś bez życia i teraz przypomniało ci się o sesji? - Roześmiana zaciągnęła się, bo im bardziej się śmiała, tym więcej łez napływało do jej oczu. Zaczęłam masować jej ramię, dając jej nieco pocieszenia. 
- Ale się z tego cieszę i jestem dumna, że nie dałam się tym spróchniałym starcom. - Opowiedziałam też chichocząc pod nosem. - Kocham cię mamuś. - Skwitowałam, a kobieta spojrzała na mnie i pocałowała moją rękę. 
- Ja ciebie też, rybko. 
Spojrzałam na Liama, Dominic i Josha. Oni wpatrywali się za to w nas, jak gdyby zawstydzeni, jednocześnie rozbawieni naszą rozmową. Potem przypomniało mi się o tym nieprzyjemnym momencie, pomiędzy brunetem, a doktorem.
- Liam, co to właściwie było? Jak doktor Tomlinson wszedł, to o mało co się nie pogryźliście. 
Przyjaciel spuścił wzrok i zaczął szurać po podłodze. Podniósł głowę i zaczął przyglądać mi się uważnie niemalże grobowym wzrokiem. 
- Powiedział o jedno słowo za dużo. 


____________
Kolejny rozdział napisany. Jeśli czytacie, to zostawcie jakiś komentarz. :) 
Mam nadzieję, że się podoba i nie jest zbytnio tandetnie. Następny rozdział jeszcze w tym tygodniu.
Kto kibicuje jutro Polsce? 17:45 i zaczynamy nowe zmagania. Brazylia pójdzie na dno. Haha. :) 

4 komentarze:

  1. *.* shzbgxdyzhebxub Świetne !!

    OdpowiedzUsuń
  2. Tomlinson lekarzem! ostro :D dobra lece czytać dalej :P
    opinię napisze na końcu :D

    Fanka siatkówki? xd

    OdpowiedzUsuń

czytasz = komentujesz
Będę wdzięczna za każde słowo, czy to krytyczne czy to pozytywne. :)