poniedziałek, 17 czerwca 2013

4th

Jego słowa jeszcze bardziej wyostrzyły moją czujność.
- Liam, co to znaczy? - Czy ja o czymś nie wiedziałam? No cóż, tydzień nieobecności, szczególnie w życiu, daje się we znaki. Jak wyjdę ze szpitala, natychmiast muszę wszystko nadrobić. Wróciłam wzrokiem do mamy i uśmiechnęłam się delikatnie. Na dobrą sprawę ona nie znała moich znajomych. Ciekawe czy przypadkiem jej czegoś nie naopowiadali. Zabiłabym ich za to.
- Um, a wy się poznaliście? - Uniosłam brew przeczesując wzrokiem po moich gościach. Dominic spojrzała na mnie kiwając głową. To samo zrobił Josh i Liam.
- Sporo mi o nich opowiadałaś, więc nawet nieźle ich znam. - Zaśmiała się kobieta, na co odpowiedziałam jej tym samym. Pozostali nie wyrazili jej rozbawienia, nawet dojrzałam irytacje w ich oczach. Przecież nie opowiedziałam jej o naszych wybrykach, zwłaszcza o tych, w których uczestniczyłam, wywróciłam oczami w myślach. Zrobiło mi się niewygodnie. Uniosłam się na zdrowej ręce i poczułam jak skurcz pleców nieco ustępuję, co spowodował krótki syk. Przymknęłam oczy skupiając się na nie wydaniu z siebie bolesnego jęku. Ból w ciele stawał się silniejszy. Największy dyskomfort czułam w ręce i głowie. Jednak całe ciało musiało być poważnie obite. Raczej nie wypadłam przed okno, bo pewnie skończyłoby się to złamanym kręgosłupem i jakimś gorszymi obrażeniami.  Po chwili poczułam dłoń pod moim plecami.
- Może powinnaś położyć się na płasko? - Usłyszałam ciepły głos Liam'a.
- A jak ja będę na was patrzeć? - Odpowiedziałam nadal mają przymknięte oczy. Odepchnęłam się delikatnie i z pomocą przyjaciela usiadłam prosto żeby móc się trochę poprzeciągać. Jednak po chwili ból się nasilił i bezsilna opadłam na poduszki.
- Cholera. - Zaklęłam, czując napływające łzy do oczu. Wzięłam głęboki oddech i uchyliłam powieki. Wszyscy bacznie mi się przyglądali ze współczuciem. - Nie, tylko nie taki wzrok. Ja nie jestem sparaliżowana, tylko mocno obolała.
- Martwimy się o ciebie i tyle. - Dominic wzruszyła ramionami. Nagle mamie zadzwonił telefon, więc przeprosiła nas i wyszła z sali.
- Czy wy jej coś opowiadaliście? Bo jeśli dowiedziała się o jakiś imprezach, czy innych wybrykach, to wam nogi z dupy powyrywam. - Zagroziłam palcem, na co wszyscy zaśmiali i zaczęli zaprzeczać.
- Żartujesz?! Przecież upokarzając ciebie, wpadlibyśmy i my. No błagam cię, Page. - Tłumaczyła blondynka. - Po za tym my mieliśmy co innego na głowie niż opowiadanie wesołych historyjek. - Westchnęłam cicho i przyszła na miejsce mamy. Pogłaskała mnie po głowie, żeby po chwili ucałować mój policzek.
- Tęskniłam za tobą rudzielcu. - Chwyciła mój nos w dwa palce pociągając go delikatnie, na co ja go zmarszczyłam.
- Powiem wam, że w tej nicości, to można się nieźle nudzić. Wiecie, że was przez chwile słyszałam? - Uśmiechnęłam się, posyłając im trochę radości. - Nie było tego zbyt wiele, ale najważniejsze, że miałam jakąś tam świadomość. - Wzruszyłam ramionami.- Właściwie co się stało? Jakim cudem ja tu wylądowałam? - Skupiłam wzrok na Liam'ie. Był już o wiele spokojniejszy i też bardziej zmęczony. Co raz częściej ziewał, a oczy miał zaszklone. Jednak zadając to pytanie trochę go ożywiłam, usiadł na krzesełku obok łóżka i oparł się łokciami o jego brzeg podpierając jednocześnie brodę.
- Idiota, przez którego o mało nie umarłaś, wyjechał z drogi leśnej i wpadł w poślizg. Tak go zarzuciło, że wyjechał ci na czołowe. I bum. - Przeczesał dłonią krótkie włosy. - Tępak zwiał, chociaż nie wiadomo czy przeżył, bo jego samochód dachował. Teraz pewnie gdzieś gnije w lesie. - Wypowiadał każdego słowo z wielkim wysiłkiem. Nawet mówił wolniej, mimo wszystko w jego wypowiedzi dało się wyczuć jad i nienawiść. - Ty miałaś na szczęście zapięte pasy bezpieczeństwa i skończyło się na połamanych dwóch żebrach, delikatnym uszkodzeniem czaszki, przez uderzenie o szybę przednią, pogruchotanym prawym barkiem i ręką. Do tego kilka dużych siniaków. - Westchnął ciężko. Pogłaskałam go po głowie, tak po prostu, jak to czasem to robiłam. Uśmiechnął się na ten gest.
- Jak policja go nie znajdzie, to sama będę go szukać, bo zniszczył garbuska i teraz muszę kupić nowy samochód. - Skwitowałam z kwaśną miną. Zbierałam na to auto. Od zawsze o nim marzyłam i teraz przez jakiegoś palanta muszę kupować nowy, pewnie stary i zardzewiały, bo na inny nie będzie mnie stać. Oczywiście usłyszałam głośnie westchnięcie Josha.
- Czy ty na prawdę nie masz się czym przejmować?
- Właśnie. Leżysz połamana w szpitalu i jedyne co cię trapi, to to, że nie masz już autka. - Zawtórowała Mulatowi Dominic. Ta dwójka powoli działała mi na nerwy. Spojrzałam na nich zirytowana i przewróciłam oczami.
- No jasne, że się przejmuję, bo to był mój UKOCHANY GARBUS. - Dokończyłam z ogromnym naciskiem na ostatnie dwa słowa. Dziewczyna się roześmiała kręcąc głową.
- Wariatka.
- Wiem. - Odpowiedziałam z szerokim uśmiechem na ustach.
Przy moich żebrach poczułam nacisk, spojrzałam w stronę Liam'a, a ten słodko pochrapywał z głową położoną na swojej ręce. Pogłaskałam go ponownie po głowie, na co jego policzek nieco drgnął jakby usiadła na nim mucha. Zaśmiałam się cicho i spojrzałam na pozostałą dwójkę przyjaciół.
- Awww. - Odezwał się z przesadną słodyczą Josh. - Jak on słodko śpi. Oj, zobacz jak mu uroczo ślinka ścieka i obślinia łóżko Page. - Wybuchł śmiechem, stosunkowo za głośnym do panującej ciszy. Blondynka zgromiła go wzrokiem i posłała kuksańca w brzuch.
- Ogarnij się. - Powiedziałam do Mulata. Czasem naprawdę zachowywał się jak dziecko z podstawówki albo gówniarz z liceum. Co prawda, przywykłam do tego, ale ile można? Kiedyś trzeba dorosnąć i zacząć nieco poważniej podchodzić do życia. Widocznie w jego przypadku, to będzie dużo dłuższy proces. Pokręciłam głową przyglądając się w zamyśleniu brunetowi śpiącego przy moim boku.
- Ja się zbieram, mała, bo mam spotkanie o pracę. - Pochwaliła się blondynka. Posłałam jej szeroki uśmiech. Długo rozmawiałyśmy w trakcie nauki na uczelni jak będzie wyglądać nasze pierwsze spotkanie w sprawie pracy po studiach. Czy to będzie jakiś market, czy duża korporacja.
- Gdzie idziesz? - Zapytałam podekscytowana.
- Moja znajoma z wydziału, ta Emily, z którą kiedyś poszłyśmy na kawę, kojarzysz?
- Tak, pamiętam ją.
- No własnie, to ona miała kilka kontaktów ze sporych firm w Menchesterze i powiedziała, że oni zawsze kogoś potrzebują. Złożyłam CV do jednej, ale stwierdzili, że mam za małe doświadczenie. Chociaż niektórzy pewnie mieli mniejsze, ale ta babka, z którą rozmawiałam, już od wejścia dziwnie się na mnie patrzyła. - Skrzywiła się. - To była hurtownia z artykułami fryzjersko-kosmetycznymi. Byłabym przedstawicielem. Potem wysłałam CV na stanowisko sekretarki w.. tylko mnie nie zabijaj, ale to było na prawdę dobra oferta..  - Zaczęła się tłumaczyć, na co ja zmarszczyłam brwi.
- Do rzeczy.
- Bo to jest firma reklamowa, a ja bym pracowała w tej części fotoreporterskiej, ale nie jako fotograf, absolutnie! - Zaczęłam się głośno śmiać, ale od razu się uciszyłam przypominając sobie, że Liam obok mnie śpi. Rozwaliła mnie tym. Czy ona na prawdę myślała, że ja się zezłoszczę czy Bóg wie co jeszcze zrobię?
- Serio? Myślałaś, że się na ciebie obrażę?
- No nie wiem, przecież ty zawsze chciałaś pracować w czymś takim. - Przygryzła paznokieć zakłopotana.
- No i jesteś głupia, bo po pierwsze idziesz na stanowisko sekretarki, a nie fotografa, a po drugie nie jesteśmy w podstawówce żeby się obrażać. Ja zanim dojdę do siebie potrwa jeszcze z kilka tygodni, więc póki co nie szukam  pracy. - Opowiedziałam jej. Nieco wzruszyło mnie to, że tak się tym przejmowała. Po cichu podeszła do mnie i ucałowała mnie w polik.
- Trzymaj się, mała. - I wyszła z sali zostawiając mnie ze śpiącym Liam'em i rozwydrzonym Josh'em. Po chwili wparowała mama, a widząc bruneta drzemiącego obok mnie jakąś iskierka zapaliła się w jej oczach. Mam nadzieję, że sobie za dużo nie wyobraża. Poczułam ciepło na policzkach, dziękując Bogu, że się nie czerwienie.
- No i jak tam? - Spytała rodzicielka.
- Nie najlepiej, wszystko mnie boli. Ciężko mi. - Westchnęłam. Jeszcze bardziej zagłębiając się w poduszki. Mama usiadła na brzegu łóżka, które groźnie zaskrzypiało. Od razu spojrzałam na przyjaciela sprawdzając czy się nie przebudził, ale miał tak twardy sen, że nawet nie drgnął.
- Ojciec się do mnie odezwał, nie wiem jakim cudem dowiedział się, że miałaś wypadek. Chce tu przyjechać żeby cie odwiedzić. - Fala dziwnego uczucia przepłynęła przez moje ciało. Ojca nienawidziłam jak cholera, odkąd się ożenił ze swoją pindzią, nie widywałam się z nim w ogóle. Ona sobie go tak podporządkowała, żeby wszystko było moją winą albo mamy i nakręcała go, a on debil się jej słuchał. Brak kontaktu-moja wina. Wina mamy polegała na tym, że puściła mnie do Anglii samą. Tylko jakby chociaż trochę o mnie wiedział, to uświadomiłby sobie że byłam dużo bardziej dojrzała niż przeciętna szesnastolatka. Czasem przejawiał rodzicielski instynkt i zadzwonił do mnie, ale co z tego? Potem znów znikał na kilka miesięcy albo lat. Ma teraz swoje dzieci. Swoje. A ja już przestałam nim być odkąd urodziła się Sara, a potem Mikel. Najgorsze jest, że to na prawdę fajne dzieciaki, ale pewnie teraz jego kochana żoneczka Cristine namieszała im w głowach i naopowiadała jak to ich przyrodnia siostra jest zła. Idiotka.
- Chyba mu powiedziałaś, że powinien wybić to sobie z głowy? Teraz nagle sobie przypomniał, po 4 latach ciszy? Może zapomnieć i tak nie będę się chciała z nim widzieć. - Odpowiedziałam z przekąsem kręcąc głową. Mam najbliższych w okół siebie. Głowa wystarczająca mnie już bolała żeby teraz dołożyć bólu.
- Oczywiście, że mu tak powiedziałam. I tak nawet nie gdzie dokładnie mieszkasz. Tak się właśnie tobą interesuje. - Prychnęła kobieta. Rozejrzałam się po sali i zauważyłam, że Josh zniknął. Nawet się nie pożegnał. Cham.
- Muszę iść, córcia, bo mam do załatwienia kilka spraw. - Uśmiechnęła się do mnie, na co ja posmutniałam. Nie mogłam się na za bardzo nacieszyć. Pokiwałam głową.
- Okay, leć. - Wyprężyłam szyję żeby pocałować jej policzek. Tym razem pozostawiono mnie z moim kochanym Liam'em, który będzie umierał na ból pleców jak się obudzi.

***
~ 3 dni później ~

- Panie doktorze, czy na prawdę muszę tu leżeć? - Z nadzieją wypytywałam dr. Tomlinsona. Czułam się o wiele lepiej. Szwy wyciągnęli, głowa prawie nie boli, tylko rękę mam nadal w gipsie. Leżenie zaczynało poważnie denerwować. Po za tym plecy mnie bolały i tyłek. 
- Jeszcze kilka dni musisz się wstrzymać. Mamy do zrobienia kilka badań kontrolnych i dodatkowo musisz zacząć rehabilitacje. Na dzień dzisiejszy nie staniesz o własnych siłach, bo masz zwiotczałe mięśnie. - Opowiedział nieco zgryźliwie. Nie lubiłam go, bardzo drażnił mnie jego stosunek do mnie. Tak jakbym nie była pacjentką tylko dziewczyną do podrywu. Ciągle mnie zaczepiał i rzucał dziwne uwagi. Ja za to, nie dam sobie w kaszę dmuchać. Często sarkastycznie mu odpowiadałam, a on wydawał się tym cieszyć. Drażnił się ze mną. Palant.
Przypomniało mi się w pewnym momencie o Liam'ie i reakcji na lekarza.
- Przepraszam, czy wy z Liam'em Payne'm, który mnie odwiedza się znacie skądś? - Serce mi mocniej zabiło, kiedy spojrzał na mnie zimnym wzrokiem. Niebieskie oczy świdrowały moje jakby zastanawiał się co będzie najstosowniejszą odpowiedzią. Pewnie się nie spodziewał takiego pytania.
- Em, kiedyś chodziliśmy razem do szkoły. - Rzucił krótko i podrapał się długopisem po karku. Zapisał ostatnie uwagi w mojej karcie i zamknął teczkę. - Do widzenia panno Dunst.
Zbyt formalnie. Czyli albo się wkurzył albo nie wiedział co mi powiedzieć, bądź kłamał. Cholera.

_________
W końcu napisałam. :)
Zostawcie po sobie jakiś komentarz, jeśli to przeczytaliście. ;) Każda opinia jest ważna i mogę ocenić, czy mam dalej pisać, czy nie. 

4 komentarze:

  1. aaaaaa, Liam! nareszcie jakiś dobry fanfic z jego udziałem! :D czekam na następny! :)
    tymczasem zapraszam na his-dark-silence.blogspot.com na rozdział pierwszy :) xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy11:33 PM

    Bardzo fajny rozdział :> Zajebiste jest :D ejejejejej dodaj szybko nowy :P

    --

    Hannah Olson była normalną dziewczyną studiującą za granicą na University of London. Miała normalną rodzinę, normalne życie, normalne wszystko...Do czasu gdy spotkała Zayna Malika.

    Zayn i jego gang rządzili ulicami Londynu i nie znosili sprzeciwu. Wciąga Hannę w świat niebezpieczeństwa i przemocy oraz przejmuję nad nią całkowitą kontrolę. Dziewczyna odkrywa potwory znajdujące się wewnątrz niego.

    http://monsters-inside-him.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. hej :) trafiłam tutaj przez niesamowite opowiadanie Silence (pewnie podzielasz moje zdanie). bardzo lubię Liama, więc ucieszyłam się od razu, że jest to opowiadanie, w którym jest ważną postacią. podoba mi się sposób, w jaki go przedstawiasz, jest dokładnie taki, jak sobie wyobrażam. świetne jest też to, że czuwał przy Page, kiedy ta była nieprzytomna. super :)

    ciekawa jestem, jak rozwinie się wątek z jej ojcem i doktorem Tomlinsonem (awww, jak to pięknie brzmi :D) i że wyjaśnisz nam, skąd zna Liama :) z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział!

    zapraszam również do siebie na www.torn-fanfiction.blogspot.com jeśli mogłabyś mnie tam również informować, to byłabym wdzięczna. mam nadzieję, że zajrzysz, liczę na to :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy6:06 AM

    Ciekawie się zaczyna jak dla mnie to pisz dalej ;)

    OdpowiedzUsuń

czytasz = komentujesz
Będę wdzięczna za każde słowo, czy to krytyczne czy to pozytywne. :)