sobota, 29 czerwca 2013

6th

- Page, Page. Budź się, jesteśmy na miejscu. - Usłyszałam głos mamy, które przedarł się, przez sen.
- Jeszcze 5 minut. - Czy ja już się wyspać nie mogę? Przekręciłam głowę na drugi bok czując promienie słoneczne, które miło ogrzewały moją twarz. Usłyszałam tylko mruknięcie niezadowolenia i dłoń rodzicielki na moim ramieniu. Przez mój zaspany umysł przeszła myśl "jesteś w domu", co spowodowało powolne uchylenie powiek i wtedy ujrzałam znajomy wolno-stojący domek, w którym mieszkałam od kilku lat. Uśmiechnęłam się leniwie i ziewnęłam. Podróż samochodem mnie wyciszyła i zasnęłam jak małe dziecko. Niczym niemowlak podróże takim transportem mogłam przesypiać. To delikatne potrząsanie mnie uspokaja. Już tak mam i raczej mi to zostanie.
Wygramoliłam się z pojazdu trzymając rękę mamy, która za chwile podała mi kule. Nie chciałam wózka, bo nie umiałabym poruszać się po domu, ale moje nogi nadal były za słabe na poruszanie się bez pomocy. Powoli pokulałam do wejścia, otworzyłam drzwi i aż zaciągnęłam się powietrzem widząc znajomy przedpokój. Ponad miesiąc w szpitalu, to zdecydowanie za długo. Weszłam do środka zdejmując kapcie szpitalne z nóg, w których wyszłam ze szpitala. Moja mama tak była zabsorbowana moim powrotem, że nie wzięła mi butów. Miałam na sobie tylko bluzę zarzuconą na wierzch, a tak naprawdę nadal ubrana byłam w tą brzydką, białą koszule w dziwne wzory. Gdyby ktoś mnie zobaczył pewnie pomyślałby, że uciekłam z psychiatryka.
Poszłam do salonu ciągle zachwycając się moim powrotem. Ciasne, ale własne i tego się trzymałam. Odkąd je wynajmowałam nigdy nie powiedziałam złego słowa. Po za tym nie potrzebna mi była willa z basenem. Mały domek z kuchnią, salonem, łazienką i dwoma sypialniami zupełnie wystarczał. Starałam się o nie dbać jak mogłam, ale czasem nie miałam czasu na wielkie porządki i zazwyczaj tylko odkurzałam, ścierałam kurze i zmywałam naczynia. Niestety na zmywarkę mnie już stać nie było. Dorywcza praca w hotelu, gdzie siedziałam głównie na kantynie podając posiłki pracownikom nie dawała kokosów, ale mogłam sobie pozwolić na wynajem i comiesięczne oszczędności wydawane na czesne plus, od czasu do czasu, wypad gdzieś ze znajomymi. Pracuje mi się tam całkiem przyjemnie. Atmosfera jest miła, a przy okazji poznaje coraz to nowych ludzi, którzy są zatrudniani na różnych stanowiskach. Na dobrą sprawę z nikim stamtąd nie utrzymuje kontaktu. Wystarczało, że spędzałam z nimi te 5 godzin tygodniowo. Teraz, po studiach, mogłam zacząć szukać czegoś, co będzie zgodne z moim zawodem.
- Połóż się do łóżka, a ja zrobię ci coś dobrego. - Zachęciła mama.
- O nie, byłam przykuta przez ponad miesiąc do tego ustrojstwa i żebym nie wiadomo jak kochała swoje, nie położę się tam w najbliższym czasie. - Zagroziłam poważnym tonem. Naprawdę dość miałam leżenia. Ledwo mogłam chodzić i muszę to ćwiczyć żebym nie dostała zaniku mięśni, czy jak to się tam nazywa. Mama tylko zaśmiała się z mojego nastawienia, położyła torbę z moim rzeczami i poszła do kuchni, a ja za nią. Usadowiłam się przy małym stoliku opierając kule na krześle obok i podarłam brodę na pięści.
- Jak ja tęskniłam za tym miejscem. Czuję się taka wolna. Nie ma tu niedobrych leków, nie muszę leżeć i nie ma tu też też doktora Tomlinsona. - Odparłam z ulgą, na co kobieta nieco się zdziwiła. Cholera, mogłam ugryźć się w język.
- Akurat on to powinien tu być. Szkoda, że tacy lekarze nie pracują prywatnie, dużo by ci pomógł. Miły chłopak. - Uśmiechnęła się do mnie wzruszając ramionami. O mało co nie zakrztusiłam się własną śliną. Czy ona właśnie powiedziała, co powiedziała, czy mój słuch szwankuje? Uniosłam brwi pełna zdziwienia. Żartujesz? Mamo, powiedz, że żartujesz! A potem uświadomiłam sobie, że przecież nic o nim nie wie. Nie spędziła tam tyle czasu żeby zobaczyć jak dziwny i wredny potrafi być ten cały doktorek.
- Może i miły, ale lepiej żeby został w szpitalu i leczył tych, którzy tego potrzebują, a nie chodził po domach, prawda? - Uśmiechnęłam się chcąc ukryć zdziwienie.
- No oczywiście, oczywiście. - Przytaknęła głową i odwróciła się do blatu. Zrobiła pyszne kanapki, który mi bardzo brakowało. Przypomniały mi się czasy, kiedy byłam jeszcze w domu, w Holandii i zajadałam się znakomitymi śniadaniami mojej mamy. Potem piłyśmy do tego kawę z jakąś małą słodkością. Poczułam się teraz znów jak piętnastolatka z małego miasteczka, która cieszyła się wszystkim co miała i korzystała z każdego dnia ciągle marząc o podróżach.
- Jutro wyjeżdżam. Już i tak przeciągnęłam strunę i powinnam wrócić pięć dni temu, ale chciałam cię odebrać ze szpitala. - No i wróciłam na ziemię. Posmutniałam nieco. No, bo teraz już byłam uwolniona i mogłam w końcu gdzieś pójść albo po prostu spędzić z nią czas jak kiedyś, a ona już musi jechać. Westchnęłam ciężko spoglądając w jej oczy. Dopiero teraz dostrzegłam te sińce i wory.
- Czy ty spałaś w ogóle? - Zapytałam świdrując ją wzrokiem.
- Tak, ale niewiele. Ciągle przesiadywałam załatwiając wiele spraw naraz. Jak nie wideokonferencja, to szukanie jakiś regulaminów, wyszukiwanie informacji i tak dalej. Ciężko mi odpocząć od pracy, ale cieszę się, że mogłam to z tobą pobyć. - Uśmiechnęła się smutno i uścisnęła moją rękę. Po chwili pocałowała mnie w czoło i usiadła na przeciwko. Przez chwilę poczułam jak łzy cisną mi się do oczu, ale spuściłam wzrok i opanowałam je. Przecież nie jesteś małym dzieckiem Page, skarciłam się. Jestem w Anglii od 7 lat i dawałam radę, a teraz, kiedy już się usamodzielniłam i byłam całkowicie odpowiedzialna, potrafię się rozpłakać bo mama wyjeżdża? Uspokój się Page, ciągle prowadziłam ze sobą wewnętrzny monolog nie zauważając, że po policzku potoczyła się słona kropla. Och, świetnie, jeszcze narób jej wyrzutów sumienia. Szybko ją starłam i kontynuowałam konsumpcje kanapki. Po szpitalnym jedzeniu było to niczym najlepsze danie w pięciogwiazdkowej restauracji. Spojrzałam na rodzicielkę próbując być wesoła, a ona przyglądała mi się bacznie ze współczującym wzrokiem.
- Przepraszam, córcia, ale mam dużo na głowie. Wiem, że Liam i reszta się tobą dobrze zaopiekują. - Przytaknęła ściskając moją dłoń. - Kocham cię.
- Ja ciebie też. - Odpowiedziałam łamiącym się głosem. Nie, Page, nie teraz, ona nie może widzieć jak bardzo jej ci brakuje, tylko złamiesz jej serce. Odchrząknęłam. - Dobrze, że ci się układa tam. Tylko śpij więcej , dobrze? Niczym się tu nie przejmuj, oni pewnie będą skakać w okół mnie jakbym nie wiadomo jak była obolała. Poza tym, gdzie Dominic? - Rozejrzałam się. - Z tego co pamiętam miała się tu wczoraj przenieść.
- Ona chyba jeszcze śpi. Wczoraj gdzieś była. - Zaśmiała się mama. - Chyba trochę zaszalała.
- To pewnie cały dzień prześpi. - Roześmiałam się. Kiedy ta dziewczyna idzie się bawić, to wiadomo, że na drugi dzień będzie nie do życia. Będąc w klubach czuła się jak ryba w wodzie, przy czym piła ile wlezie, chociaż i tak bardzo rzadko widziałam ją naprawdę naprutą. Miała mocno głowę, w przeciwieństwie do mnie. Przebijała nie raz Nialla, czy Josha. Często odprowadzała ich do domu razem ze mną i Liam'em.
Nagle mi się przypomniało o tych trzech idiotach i chciałabym ich zobaczyć. Blondyn i Mulat odwiedzali mnie kilka razy w tygodni, przynosząc jakieś ciekawe wieści, a odkąd tego pamiętnego dnia, w którym dowiedziałam się o przeszłości bruneta praktycznie nie rozmawialiśmy. Ciągle czułam się nieco zawiedziona, a on widocznie to zrozumiał i od czasu do czasu napisał SMSa co u mnie. Martwił się cały czas, jednak wiedział co zrobił i że nieco naruszył moje zaufanie do niego. Czego mi jeszcze nie mówił? Nachodziły mnie takie myśli od tamtego dnia. Ja byłam z nim od początku szczera i otwarta. Mało co ukrywałam, a jak już to były po prostu zbędne informacje.
Poczułam wibracje w kieszeni bluzy i po chwili wygrzebałam z niej telefon. Dostałam SMSa, ale numeru nie znałam. Kto to mógł być?
Od: Nieznany numer
Cześć. Pamiętasz mnie jeszcze? 
Głowiłam się patrząc na wyświetlacz, ale nikt nie przychodził mi do głowy. Od liceum zmieniałam numer, więc każdy z kim straciłam kontakt raczej nie mógł skontaktować się przez telefon. 
Do: Nieznany numer
Hey. Nie, nie pamiętam, przepraszam. Kim jesteś?
Wysłałam odpowiedź i odłożyłam komórkę. Napiłam się swojej herbaty myśląc o kim mogłam zapomnieć, kiedy przyszła odpowiedź.
Od: Nieznany numer
Czyli wykasowałaś mój numer. No dobrze, to chyba nie potrzebnie się odzywałem. Trzymaj się Piegusie. xx
I wtedy aż mnie skurczyło. 'Piegusie' mówiła tak do mnie jedna osoba. Jerremy, ale jak? Jak mnie znalazł? Wyjechał, nie chciał mnie znać. Pożegnał się i zostawił. Miał na tyle tupetu żeby do mnie teraz napisać i znów pojawić się w moim życiu? Serce zaczynało mi bić ze zdwojoną siłą, a ręce nagle zaczęły dygotać. Nie, nie, nie pozwól żeby znów namieszał ci w głowie. Co było cztery lata temu już nie wróci i dobrze wiesz, że to on zdecydował o wszystkim. 
Kurwa, nienawidzę go.

_______
1. Jeśli przebrnąłeś/nęłaś przez ten rozdział zostaw komentarz. Każda opinia jest ważna i pozwoli mi doskonalić to co tutaj wypisuje. :)
2. No i kolejny rozdział gotowy. Mam nadzieję, że was nie zawiodłam. No i nieco szybciej dodałam niż poprzedni. Miłego czytania.
3. Dzisiaj nieco krócej. Btw dziękuję za 500 wyświetleń. Dobrze wiedzieć, że ktoś to jednak czyta. Szkoda, że tak mało komentujecie i nie wiem co sądzicie o moich wypocinach.
4. Zostawiajcie swoje blogi w komentarzach. Każdy z chęcią przeczytam i zamieszczę w liście 'Czytam i polecam, a może nawet znajdziecie się w "top 5" . :)
Na koniec: ŻYCZĘ WAM WSZYSTKIM UDANYCH WAKACJI. xx ŻEBYŚCIE SPĘDZILI JE JAK NAJLEPIEJ I W JAK NAJLEPSZYM GRONIE. TYLKO NIE PIJCIE ZA DUŻO, BO KAC JEST NIEMIŁOSIERNY. ♥ Pozdrawiam Nath. @1DunnoNothin

2 komentarze:

  1. Jestem :) Na mój komentarz możesz liczyć zawsze, bo po pierwsze - to świetne opowiadanie, po drugie - TO ŚWIETNE OPOWIADANIE, a po trzecie - sama wiem, jak ważne są opinie innych :)
    Bardzo dobry rozdział. Trochę niewiele się, co prawda, działo, ale przecież nie w każdej części musi być natłok wydarzeń, to by mogło zmęczyć :) Podobało mi się, jak pokazałaś relacje Page z matką. Na jej miejscu też bym się pewnie rozpłakała :)
    I faktycznie, nowy wątek mnie trochę zaskoczył. Jestem ciekawa, jak to dalej poprowadzisz i kim właściwie jest Jeremy, no i co takiego się między nimi wydarzyło. Chcę więcej ! :)
    Pojawiło się kilka literówek np "w okół" - poprawnie pisze się bez spacji :) Ale poza tym nie mam większych zastrzeżeń, proszę o kolejny rozdział! :) <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy4:48 PM

    Kocham to opowiadanie :)
    Dzisiaj zaczęłam czytać i już jestem na bieżąco :P
    Już nie mogę doczekać się następnego.

    OdpowiedzUsuń

czytasz = komentujesz
Będę wdzięczna za każde słowo, czy to krytyczne czy to pozytywne. :)