Doskonale wiedziałam, że to co się stało, to tylko i wyłącznie moja wina. Gdybym nie odebrała telefonu - Niall wyjaśniłby mi do końca o co mu chodziło. Gdybym się nie spotkała z Jerremim - nie pocałowałabym go, tym samym nie musiałabym się zamartwiać gdzie poszedł i czy sobie czegoś nie zrobił ten nadąsany blondyn. Wolałabym już żeby podszedł i przywalił mi pięścią w brzuch, to na pewno mniej by bolało. Zdecydowanie. Teraz byłam równie zła na niego jak i na siebie.
Kiedy Jerremy prowadził mnie do samochodu, byłam na nim niemalże uwieszona, bo żaden normalny bodziec nie docierał do mnie z odpowiednią prędkością. Cały czas miałam przed oczami oddalającą się postać z blond włosami. Byłam zbyt roztrzęsiona tym żeby uświadomić sobie co tak na prawdę robię. Dopiero kiedy przejechaliśmy trzy czwarte drogi z Meinsub do mojego domu zrozumiałam gdzie się znajduje. W całym zamieszaniu nawet na chwilę nie przyszła mi myśl żeby zadzwonić do Liam'a i poprosić go o podwózkę z powrotem.
- Skręć w prawo i na światłach znów w prawo, drugi dom po lewej, to mój. - Powiedziałam przerywając ciszę podczas której ja szlochałam nie mogąc przestać myśleć jaka byłam samolubna i co się stało, a Jerremy ledwo powstrzymywał się od położenia dłoni na moim kolanie, czy ręce tak jak to robił dawnej.
- W takim razie jesteśmy na miejscu. - Westchnął lustrując mój dom. - Całkiem ładnie się urządziłaś. - Gdzieś to już słyszałam i przeszły mnie ciarki, jak na chwile pojawiło się przed moim oczami dzisiejsze przedpołudnie. Jeszcze Tomlinsona mi brakuje do zaprzątania sobie głowy.
- Dużo lepiej wygląda to w środku. - Zapewniłam go. Po chwili zrozumiałam jak to zabrzmiało Kawki, może herbatki? Może wejdziesz do środka?
- Mam nadzieję, że czegoś się ode mnie nauczyłaś. - Uniósł kącik ust spoglądając na mnie. Zabrzmiało to bardzo skromnie, nie powiem.
- Człowiek uczy się na błędach. - Wzruszyłam ramionami, próbując nie uśmiechnąć się na swoją jakże trafną ripostę. Przypływ samouwielbienia dał mi na tyle energii żebym szybkim ruchem złapała kule i wydostała się ze starego mustanga Jeremiego. On chyba poczuł tą aluzję i nic nie odpowiedział.
- Dziękuję, że mnie odwiozłeś. - Uchyliłam drzwi samochodu, kiedy jego dłoń powędrowała do mojej, a głowa automatycznie odwróciła się w jego stronę.
- Ja nie chcę się tak żegnać. - Odparł spoglądając mi głęboko w oczy.
- Ty już się dawno ze mną pożegnałeś. Do widzenia. - Nigdy, dodałam cicho w myślach i wysiadłam hardo z samochodu. Pokulałam do wejścia po odszukaniu kluczy otworzyłam drzwi. Weszłam szybko je ze sobą zamykając i oparłam się o zimną, drewnianą płytę żeby po raz kolejny się popłakać. Jeszcze w drodze powrotnej myślałam, że limit łez już dawno wyczerpałam, ale w momencie, gdy szara rzeczywistość znów opanowała mój umysł słony płyn zapanował nad moimi oczami.
Usłyszałam szybki bieg z korytarzyka, w którym były oby dwie sypialnie i natychmiast przede mną pojawiła się Dominic.
- Jezu, co się stało? Gdzieś ty była? - Wypytywała przyjaciółka porywając mnie w ramiona.
- Spotkałam się z Jerremim... myyyy-myślałam, że sobie to wyja...śnimy. A ja go pocaaaa-łowałam! Ja głupia go pocałowałam! A potem... - Wzięłam bardzo głęboki oddech po serii szlochów, żeby znów zacząć tłumaczyć. - Boże! Co ja zrobiłam?!
- Ale co potem? - Delikatnie mną potrząsnęła spoglądając na moją twarz. Wytarła kilka łez uważnie mnie obserwując.
- Tam był Niall! Niall! On to widział i on uciekł i ja nie wiem gdzie on jest... nie wiem co sobie pomyślał! A jak sobie coś zrobi?! Ja nawet nie wiem co chciał mi powiedzieć. - Czułam się jak typowa nastolatka, która zanosiła się płaczem, bo jakiś kretyn ją zranił. Mnie zraniono podwójnie, ale i tak było całkiem nieźle.
- Jeszcze Jerremy. On mi powiedział, że wybrał tą propozycje przez jakąś zakichaną obietnice. Powtarzał, że mu mnie brakuje, a ja nie chcę żeby mu mnie brakowało, nie chcę za nim tęsknić. - Zajęczałam jak mała dziewczynka, której każe się jeść warzywa. Dominic ciągle się we mnie intensywnie wpatrywała, ale jej mina wyrażała coś pomiędzy troską, a wrażeniem, że jej rozmówczyni ma nie równo pod sufitem. Nie zdziwiłabym się, gdyby zadzwoniła do pogotowia psychiatrycznego.
Po ponad półgodzinnym wyjaśnianiu Dominic wszystkiego w miarę szczegółowo w końcu się uspokoiłam. Za to ona była nieźle poruszona. W między czasie wystukałam szybkiego SMSa do Liama.
Do: Liam
Jestem w domu, cała i zdrowa. Przepraszam, że nie pisałam. x
Liam dosyć szybko zareagował.
- Co się stało? Nie próbuj się wymigiwać, bo wiem, że coś się stało.
- Długa historia. Może nie przez telefon? Mógłbyś wpaść? - Zapytałam w myślach modląc się żeby nie zacząć znów płakać, a troska przyjaciela mi w tym nie pomagała.
- Jasne. Będziemy za jakieś pół godziny...
- Będziemy? - Przerwałam nieco zaniepokojona.
- No tak, jestem z Niallem. - Krew mi odpłynęła z twarzy, jednocześnie wprawiając serce o palpitacje. Jak to z Niallem?! Nic mu nie jest?! Z jednej strony chciałam wypytywać jak głupia, ale słysząc lekki ton Liam'a stwierdziłam, że to zły pomysł.
- OK, będę czekać. - Rozłączyłam się nawet nie czekając na pożegnanie po drugiej stronie. Spojrzałam kompletnie zbita z tropu na Dominic.
- On tu przyjedzie z Niallem, czyli nic mu nie jest i możliwe, że też dla niego nic się nie stało. - Wzruszyłam ramionami wypijając do końca herbatę.
- Porobiło się. - Podsumowała przyjaciółka. Lepiej bym tego nie ujęła.
Kiedy Jerremy prowadził mnie do samochodu, byłam na nim niemalże uwieszona, bo żaden normalny bodziec nie docierał do mnie z odpowiednią prędkością. Cały czas miałam przed oczami oddalającą się postać z blond włosami. Byłam zbyt roztrzęsiona tym żeby uświadomić sobie co tak na prawdę robię. Dopiero kiedy przejechaliśmy trzy czwarte drogi z Meinsub do mojego domu zrozumiałam gdzie się znajduje. W całym zamieszaniu nawet na chwilę nie przyszła mi myśl żeby zadzwonić do Liam'a i poprosić go o podwózkę z powrotem.
- Skręć w prawo i na światłach znów w prawo, drugi dom po lewej, to mój. - Powiedziałam przerywając ciszę podczas której ja szlochałam nie mogąc przestać myśleć jaka byłam samolubna i co się stało, a Jerremy ledwo powstrzymywał się od położenia dłoni na moim kolanie, czy ręce tak jak to robił dawnej.
- W takim razie jesteśmy na miejscu. - Westchnął lustrując mój dom. - Całkiem ładnie się urządziłaś. - Gdzieś to już słyszałam i przeszły mnie ciarki, jak na chwile pojawiło się przed moim oczami dzisiejsze przedpołudnie. Jeszcze Tomlinsona mi brakuje do zaprzątania sobie głowy.
- Dużo lepiej wygląda to w środku. - Zapewniłam go. Po chwili zrozumiałam jak to zabrzmiało Kawki, może herbatki? Może wejdziesz do środka?
- Mam nadzieję, że czegoś się ode mnie nauczyłaś. - Uniósł kącik ust spoglądając na mnie. Zabrzmiało to bardzo skromnie, nie powiem.
- Człowiek uczy się na błędach. - Wzruszyłam ramionami, próbując nie uśmiechnąć się na swoją jakże trafną ripostę. Przypływ samouwielbienia dał mi na tyle energii żebym szybkim ruchem złapała kule i wydostała się ze starego mustanga Jeremiego. On chyba poczuł tą aluzję i nic nie odpowiedział.
- Dziękuję, że mnie odwiozłeś. - Uchyliłam drzwi samochodu, kiedy jego dłoń powędrowała do mojej, a głowa automatycznie odwróciła się w jego stronę.
- Ja nie chcę się tak żegnać. - Odparł spoglądając mi głęboko w oczy.
- Ty już się dawno ze mną pożegnałeś. Do widzenia. - Nigdy, dodałam cicho w myślach i wysiadłam hardo z samochodu. Pokulałam do wejścia po odszukaniu kluczy otworzyłam drzwi. Weszłam szybko je ze sobą zamykając i oparłam się o zimną, drewnianą płytę żeby po raz kolejny się popłakać. Jeszcze w drodze powrotnej myślałam, że limit łez już dawno wyczerpałam, ale w momencie, gdy szara rzeczywistość znów opanowała mój umysł słony płyn zapanował nad moimi oczami.
Usłyszałam szybki bieg z korytarzyka, w którym były oby dwie sypialnie i natychmiast przede mną pojawiła się Dominic.
- Jezu, co się stało? Gdzieś ty była? - Wypytywała przyjaciółka porywając mnie w ramiona.
- Spotkałam się z Jerremim... myyyy-myślałam, że sobie to wyja...śnimy. A ja go pocaaaa-łowałam! Ja głupia go pocałowałam! A potem... - Wzięłam bardzo głęboki oddech po serii szlochów, żeby znów zacząć tłumaczyć. - Boże! Co ja zrobiłam?!
- Ale co potem? - Delikatnie mną potrząsnęła spoglądając na moją twarz. Wytarła kilka łez uważnie mnie obserwując.
- Tam był Niall! Niall! On to widział i on uciekł i ja nie wiem gdzie on jest... nie wiem co sobie pomyślał! A jak sobie coś zrobi?! Ja nawet nie wiem co chciał mi powiedzieć. - Czułam się jak typowa nastolatka, która zanosiła się płaczem, bo jakiś kretyn ją zranił. Mnie zraniono podwójnie, ale i tak było całkiem nieźle.
- Jeszcze Jerremy. On mi powiedział, że wybrał tą propozycje przez jakąś zakichaną obietnice. Powtarzał, że mu mnie brakuje, a ja nie chcę żeby mu mnie brakowało, nie chcę za nim tęsknić. - Zajęczałam jak mała dziewczynka, której każe się jeść warzywa. Dominic ciągle się we mnie intensywnie wpatrywała, ale jej mina wyrażała coś pomiędzy troską, a wrażeniem, że jej rozmówczyni ma nie równo pod sufitem. Nie zdziwiłabym się, gdyby zadzwoniła do pogotowia psychiatrycznego.
Po ponad półgodzinnym wyjaśnianiu Dominic wszystkiego w miarę szczegółowo w końcu się uspokoiłam. Za to ona była nieźle poruszona. W między czasie wystukałam szybkiego SMSa do Liama.
Do: Liam
Jestem w domu, cała i zdrowa. Przepraszam, że nie pisałam. x
Liam dosyć szybko zareagował.
- Co się stało? Nie próbuj się wymigiwać, bo wiem, że coś się stało.
- Długa historia. Może nie przez telefon? Mógłbyś wpaść? - Zapytałam w myślach modląc się żeby nie zacząć znów płakać, a troska przyjaciela mi w tym nie pomagała.
- Jasne. Będziemy za jakieś pół godziny...
- Będziemy? - Przerwałam nieco zaniepokojona.
- No tak, jestem z Niallem. - Krew mi odpłynęła z twarzy, jednocześnie wprawiając serce o palpitacje. Jak to z Niallem?! Nic mu nie jest?! Z jednej strony chciałam wypytywać jak głupia, ale słysząc lekki ton Liam'a stwierdziłam, że to zły pomysł.
- OK, będę czekać. - Rozłączyłam się nawet nie czekając na pożegnanie po drugiej stronie. Spojrzałam kompletnie zbita z tropu na Dominic.
- On tu przyjedzie z Niallem, czyli nic mu nie jest i możliwe, że też dla niego nic się nie stało. - Wzruszyłam ramionami wypijając do końca herbatę.
- Porobiło się. - Podsumowała przyjaciółka. Lepiej bym tego nie ujęła.
***
Obudziłam się rano kompletnie oszołomiona snem. Niby zwyczajny, bo rozmawiałam z Liam'em, ale po chwili on zrobił się złośliwy i dogryzał mi jakimiś szczeniackimi zaczepkami. Mi było przykro i cały czas mu to powtarzałam, ale ten jakby był nastawiony na nowy tryb: "dupek bez uczuć". Ale za chwilę przede mną pojawił się Tomlinson, który gadał jak najęty. Słodził jaka jestem delikatna i piękna, że będzie mnie chronił i od teraz jest moim aniołem stróżem. Kiedy otworzyłam oczy serce waliło mi jak oszalałe, no bo co to ma znaczyć?! Liam jest jakimś bezczelnym kretynem, a Louis ofiarnym przyjacielem, czy tam stróżem? Zdecydowanie mi odbija i to tuż przed spotkaniem z samym doktorkiem.
- Muszę za pół godziny wyjść do pracy, chodź to pomogę ci w łazience. - Znikąd pojawiła się w drzwiach mojego pokoju Dominic. Ja westchnęłam powtarzając w myślach, że tylko sen i niczym nie mogę się sugerować. Wstałam podpierając się o jedną kulę i podreptałam wolno w stronę łazienki, gdzie przyjaciółka już na mnie czekała. Po dosyć szybkim prysznicu, blondynka sprawnie wysuszyła mi włosy, a potem we dwie zjadłyśmy standardowe śniadanie - owsiankę. Jakoś obydwie darzymy ją sentymentem. Powrót do dzieciństwa i te inne sprawy. Do tego jest całkiem pożywna, więc łączymy przyjemne z pożytecznym.
- Boisz się?
- Hm? - Wyrwał mnie z kompletnego pochłonięcia wyobrażeniami o dzisiejszym dnu głos blondynki.
- Czy boisz się rehabilitacji? Tomlinson, dzisiaj, o 11, pamiętasz?
- Nie da się zapomnieć. Boję się, ale co mam zrobić? Może możesz wziąć sobie wolne dzisiaj? Proszę? Nie zostawiaj mnie z tym idiotą. - Mówiłam błagalnym głosem łapiąc dziewczynę za rękę. Zrobiłam najlepszą jaką umiałam minę pokrzywdzonego szczeniaka, ale niestety to nie podziałało.
- Nie, dzisiaj mam ważne spotkanie, na którym muszę być, bo Chris stwierdził, że będę mu bardzo potrzebna. Pewnie chce mnie niecnie wykorzystać do zmiękczenia jakiś palantów. - Spojrzałam się na nią jakby z choinki się urwała, ale ona szybko pokręciła głową i zaczęła się śmiać. - Nie to co myślisz. Tylko mam całkiem ciekawe uwagi, które działają na absolutnie każdego faceta i on to lubi z tego korzystać. - Wzruszyła ramionami kryjąc szeroki uśmiech jaki krążył po jej ustach. Ja roześmiałam się, jednocześnie kamień spadał mi z serca. Gdyby to wyglądało, jak sobie z początku wyobrażałam, to chyba udupiłabym tego całego Chrisa. Nie będzie mi wykorzystywał takie złoto do swoich biznesików.
- Dobra, idę. - Podniosła się z krzesła moja rozmówczyni i pocałowała mnie w policzek na pożegnanie. Po minucie usłyszałam zamykające się drzwi. Spojrzałam na zegarek po raz kolejny tego poranka i z biciem serca obserwowałam wskazówki, które coraz bardziej przybliżały się do 11.
Chcąc się czymś zająć trochę pościerałam kurze, ale tylko na wysokości pozycji siedzącej. Tym razem krzesło obrotowe na kółkach wykorzystywałam jako stały środek transportu po domu. Chyba, że się zdenerwowałam, to kule również znalazły swój użytek.
Dryń, dryń! Jak wyrok śmierci zabrzmiał dźwięk dzwonka w mojej głowie.
- Idę! - Zawołałam wychylając się z salonu w kierunku wejścia. Najszybciej jak się dało pojechałam do drzwi, które skrzypnęły kiedy je otwierałam, a w nich, uwaga, uwaga, doktor Louis Tomlinson! Ciągle wkurzający.
- Dzień dobry. Jak się masz? - Zapytał beztroskim głosem zdejmując buty na wycieraczce, ja 'turlałam' się do wejścia salonu żeby za chwile z nich wyjrzeć na gościa. Miał ze sobą ogromną torbę, jakby miał w niej siłownie co najmniej. Wzdrygnęłam się na samą myśl czym będzie mnie katował.
- Lepiej niż podczas pobytu w szpitalu. - Uniosłam nonszalancko kącik ust. Jeśli on jest miły, no to po co mam psuć atmosferę? Gra się zaczyna od nowa. Ciekawa jestem, kto pierwszy pęknie.
- Nie wątpię. No dobrze, mam nadzieję, że masz na tyle miejsca żeby rozłożyć matę i kilka potrzebnych rzeczy?
- Będzie mi musiał pan pomóc z przestawianiem, bo moja przyjaciółka musiała wyjść wcześniej do pracy. - Złączyłam usta w dzióbek i przekrzywiłam go na prawo. Z przyzwyczajenia, w chwili kiedy się stresowałam bądź robiło się niekomfortowo zawsze tak robiłam. A ten dureń bezkarnie się przyglądał moim ustom. Będzie to bardzo ciekawe półtorej godziny.
- Jak już wspominałem powinniśmy przejść na ty. - Wyminął mnie w przejściu, przy okazji pozostawiając po sobie całkiem przyjemny zapach. Jest dobrze pachnącym dupkiem, a ja mam słabość do dobrze pachnących dupków.
- Kawy? Herbaty? - Zapytałam chcąc zmienić kurs naszego niezręcznego tematu. "Podjechałam" swoim krzesłem do kuchni i wstawiłam wodę. Po chwili zaczęłam czuć jego obecność..
- Gdzie masz kubki? - Zapytał pojawiając się zaraz obok mnie. Błądził wzrokiem po szafkach czekając na moją odpowiedź, a ja wpatrywałam się w jego profil jak nienormalna. Gładkie, ale ostre zarazem rysy twarzy przywodziły mi na myśl postać z kreskówki. Złą postać. Otrząsnęłam się z tego wrażenia. I wskazałam palcem na ikeowską szafkę nad samym zlewem.
- Jak sobie radzisz? Widzę, że nogi masz silne, skoro możesz się odpychać i jeździć krzesłem po domu, co na marginesie uważam za całkiem dobry pomysł. - Zaśmiał się ustawiając przede mną dwa naczynia.
- Dziękuję. Nie wszędzie to takie przydatne, ale całkiem nieźle sobie radzę. - Uśmiechnęłam się do niego całkiem szczerze. Odkąd miałam okazje spędzać każdy dzień w szpitalu przynajmniej przez 15 minut rano i wieczorem nie mogłam sobie wyobrazić, że rozmowa z Louisem może być swobodna i całkiem miła. Aż mi było z tym dziwnie.
- Cieszę się, to ważne, że nie usiadłaś na tyłku i starasz się trenować nogi, póki to jest możliwe bez większej ingerencji. - Odparł nasypując po łyżeczce liściastej herbaty do każdego z kubków. Oparł się o blat przyglądając mi się. Jego wzrok był nieco rozmarzony i przymglony. Zapadła niezręczna cisza, która wykorzystałam jako wymówkę do wytarcia blatu.
- Jakie przewiduje pan ćwiczenia? - Zapytałam przełamując gęste zakłopotanie między nami.
- Zobaczysz. - Mrugnął do mnie, a ja osłupiała odwróciłam się momentalnie udając, że obserwuje czajnik, który jak na złość nie chciał jeszcze parować. Nie wiem czy doktorek był też całkiem niezłym aktorem, czy może kryły się za tym jakieś intencje, ale niepokoiłam się.
Kiedy udało nam się zrobić herbatę z mlekiem usiedliśmy przy stole rozmawiając na proste tematy. Wypytywał mnie co robię, a ja się tylko mogłam pochwalić tym, że ukończyłam studia fotograficzne, a wypadek pokrzyżował mi chwilowo plany na karierę. Po prostu rozmawialiśmy od czasu do czasu wybuchając głośnym śmiechem. Prawdę mówiąc miał przyjemny ten rechot. Wydawał się ciepły, co kontrastowało z jego zimnym spojrzeniem. Jego oczy były niebieskie jak u Nialla, czy Jerremiego, ale wciąż inne. Kojarzyły mi się z rwącym strumykiem, który okrywał mnóstwo kamieni, a po zderzeniu z z nimi można nabawić się porządnego guza. Przypomniałam sobie co powiedział mi o nim Liam i znów pojawił się z mojej głowie jakiś dystans. Schłodziłam ton, co nie uszło uwadze mojego rozmówcy. Zmarszczył brwi i przyglądał moim palcom sunących po brzegu kubka.
- Idę przygotować miejsce na ćwiczenia. - Uniósł nieśmiało kącik ust i poszedł do salonu. Wypuściłam głośno powietrze z ust marząc o końcu tego spotkania.
Pojechałam na krześle do pokoju dziennego tłumacząc sobie w duchu, że to dla mojego dobra i dam jakoś radę.
Doktor podszedł do mnie biorąc moją rękę. W pierwszym momencie chciałam mu się wyrwać, ale uświadomiłam sobie, że chce żebym wstała. Uspokoiłam swoją samokontrole i 'oddałam' się w ręce rehabilitanta.
Ćwiczenia głównie wykonywałam sama. A to musiałam stanąć przy krześle i zacząć wymachiwać nogami żeby nieco rozciągnąć mięśnie, a to kładłam się na macie żeby zrobić tzw. rowerek, który przychodził mi z wielkim trudem, chociaż chodząc na w-f nie miałam z tym problemu. Byłam naprawdę zgrzana i zmęczona. Nie myliłam się wyobrażając sobie katorgi. Louis był nieugięty i czerpał niezłą radochę widząc jak się męczę. Niby powtarzał, że jeśli chce zacząć normalnie chodzić, to nie ma przebacz, ale zapominał, że przeżyłam poważny wypadek i niektóre urazy są ciągle odczuwalne. Dupek Tomlinson powrócił.
- Kochana, musisz trochę pocierpieć. Za kilka tygodni mi podziękujesz. - Zaszydził uśmiechając się szeroko.
- Och i jeszcze mam bić panu brawo i całować stopy? - Prychnęłam i roześmiałam się sarkastycznie ciężko oddychając. Po trzydziestu minutach pozwolił zrobić mi przerwę na łyk wody i wzięcie oddechu.
Już tego nienawidziłam, a nawet pierwszy dzień nie minął, a co dopiero dwanaście kolejnych. Na samą myśl ciarki mi przechodziły.
Umęczyłam się i spociłam jak świnia, a nogi bolały mnie jeszcze gorzej niż kiedy pierwszy raz na nich stanęłam. Wytarłam twarz ręcznikiem i rozłożyłam się plackiem na macie.
- Możesz położyć się na podłodze? Nie chcę wyciskać maty z twojego potu. - Odparł jak gdyby prosił mnie o podanie mu herbaty, a we mnie się zagotowało.
- Nie cierpię cię. - Podsumowałam i zaczęłam się gorzko śmiać z własnej głupoty. Myślałam, że jest taki normalny.
- Zawsze to jakieś gorące uczucie. - Wzruszył ramionami przyglądając mi się z uśmiechem pełnym sarkazmu.
- Niech pan sobie bierze tą swoją mate i zabiera swoją doktorską dupę z mojego domu. - Nie wytrzymałam. Zmęczenie i wściekłość ogarnęły moje zmachane ciało. Podniosłam się i dziękując Bogu że kule leżały zaraz obok maty i kopnęłam ją w stronę szanownego Tomlinsona. Poszłam do łazienki nawet nie żegnając się z nim. Od razu wpakowałam się pod prysznic, a ponieważ Dominic ze mną nie było musiałam jakoś sobie poradzić i po prostu usiadłam w brodziku oblewając się przyjemnie orzeźwiającą wodą.
Po krótkiej kąpieli znów stanęłam o kulach owinęłam się niezdarnie ręcznikiem i wyszłam z łazienki udając się do sypialni. Spokojnie się przebrałam i powróciłam do salonu.
- Co pan tu jeszcze robi?! - Krzyknęłam stając w wejściu.
- No nie mogłem się tak nie pożegnać. - Wzruszył ramionami. Podszedł do mnie i wyciągnął rękę. Wywróciłam oczami i uścisnęłam ją puściwszy najszybciej jak się dało.
- Do poniedziałku. - Odrzekł ruszając do wyjścia. Założył buty i nawet na mnie nie patrząc wyszedł.
- Nara. - Rzuciłam w momencie kiedy kliknął zamek drzwi.
Czułam się znów jak w szkole, męczona przez jakiś nauczycieli bezsensownymi rzeczami. Z tym, że teraz chodzi o zdolność mojego sprawnego chodzenia i niestety będę musiała znieść co-trzydniowe katorgi, każdego tygodnia przez najbliższy miesiąc.
Westchnęłam ciężko podchodząc do kanapy żeby na nią opaść zagłębiając się w miękkości poduch. Do przyjazdu Liam'a zostało mi dobre 2 godziny. Przypomniało mi się dlaczego on po mnie przejeżdża i oblała mnie fala przerażenia. Ten dzień się skończy równie źle jak się zaczął.
Jestem prorokiem.
_________
Nieco dłuższy, ale mam nadzieję, że wyszło mi to na plus. Miłego czytania.
KOCHAM WSZYSTKIE WASZE KOMENTARZE. ♥ Dziękuję za nie i dziękuję za nominacje do The Versatile Blogger od @luvmykeat
- Dzień dobry. Jak się masz? - Zapytał beztroskim głosem zdejmując buty na wycieraczce, ja 'turlałam' się do wejścia salonu żeby za chwile z nich wyjrzeć na gościa. Miał ze sobą ogromną torbę, jakby miał w niej siłownie co najmniej. Wzdrygnęłam się na samą myśl czym będzie mnie katował.
- Lepiej niż podczas pobytu w szpitalu. - Uniosłam nonszalancko kącik ust. Jeśli on jest miły, no to po co mam psuć atmosferę? Gra się zaczyna od nowa. Ciekawa jestem, kto pierwszy pęknie.
- Nie wątpię. No dobrze, mam nadzieję, że masz na tyle miejsca żeby rozłożyć matę i kilka potrzebnych rzeczy?
- Będzie mi musiał pan pomóc z przestawianiem, bo moja przyjaciółka musiała wyjść wcześniej do pracy. - Złączyłam usta w dzióbek i przekrzywiłam go na prawo. Z przyzwyczajenia, w chwili kiedy się stresowałam bądź robiło się niekomfortowo zawsze tak robiłam. A ten dureń bezkarnie się przyglądał moim ustom. Będzie to bardzo ciekawe półtorej godziny.
- Jak już wspominałem powinniśmy przejść na ty. - Wyminął mnie w przejściu, przy okazji pozostawiając po sobie całkiem przyjemny zapach. Jest dobrze pachnącym dupkiem, a ja mam słabość do dobrze pachnących dupków.
- Kawy? Herbaty? - Zapytałam chcąc zmienić kurs naszego niezręcznego tematu. "Podjechałam" swoim krzesłem do kuchni i wstawiłam wodę. Po chwili zaczęłam czuć jego obecność..
- Gdzie masz kubki? - Zapytał pojawiając się zaraz obok mnie. Błądził wzrokiem po szafkach czekając na moją odpowiedź, a ja wpatrywałam się w jego profil jak nienormalna. Gładkie, ale ostre zarazem rysy twarzy przywodziły mi na myśl postać z kreskówki. Złą postać. Otrząsnęłam się z tego wrażenia. I wskazałam palcem na ikeowską szafkę nad samym zlewem.
- Jak sobie radzisz? Widzę, że nogi masz silne, skoro możesz się odpychać i jeździć krzesłem po domu, co na marginesie uważam za całkiem dobry pomysł. - Zaśmiał się ustawiając przede mną dwa naczynia.
- Dziękuję. Nie wszędzie to takie przydatne, ale całkiem nieźle sobie radzę. - Uśmiechnęłam się do niego całkiem szczerze. Odkąd miałam okazje spędzać każdy dzień w szpitalu przynajmniej przez 15 minut rano i wieczorem nie mogłam sobie wyobrazić, że rozmowa z Louisem może być swobodna i całkiem miła. Aż mi było z tym dziwnie.
- Cieszę się, to ważne, że nie usiadłaś na tyłku i starasz się trenować nogi, póki to jest możliwe bez większej ingerencji. - Odparł nasypując po łyżeczce liściastej herbaty do każdego z kubków. Oparł się o blat przyglądając mi się. Jego wzrok był nieco rozmarzony i przymglony. Zapadła niezręczna cisza, która wykorzystałam jako wymówkę do wytarcia blatu.
- Jakie przewiduje pan ćwiczenia? - Zapytałam przełamując gęste zakłopotanie między nami.
- Zobaczysz. - Mrugnął do mnie, a ja osłupiała odwróciłam się momentalnie udając, że obserwuje czajnik, który jak na złość nie chciał jeszcze parować. Nie wiem czy doktorek był też całkiem niezłym aktorem, czy może kryły się za tym jakieś intencje, ale niepokoiłam się.
Kiedy udało nam się zrobić herbatę z mlekiem usiedliśmy przy stole rozmawiając na proste tematy. Wypytywał mnie co robię, a ja się tylko mogłam pochwalić tym, że ukończyłam studia fotograficzne, a wypadek pokrzyżował mi chwilowo plany na karierę. Po prostu rozmawialiśmy od czasu do czasu wybuchając głośnym śmiechem. Prawdę mówiąc miał przyjemny ten rechot. Wydawał się ciepły, co kontrastowało z jego zimnym spojrzeniem. Jego oczy były niebieskie jak u Nialla, czy Jerremiego, ale wciąż inne. Kojarzyły mi się z rwącym strumykiem, który okrywał mnóstwo kamieni, a po zderzeniu z z nimi można nabawić się porządnego guza. Przypomniałam sobie co powiedział mi o nim Liam i znów pojawił się z mojej głowie jakiś dystans. Schłodziłam ton, co nie uszło uwadze mojego rozmówcy. Zmarszczył brwi i przyglądał moim palcom sunących po brzegu kubka.
- Idę przygotować miejsce na ćwiczenia. - Uniósł nieśmiało kącik ust i poszedł do salonu. Wypuściłam głośno powietrze z ust marząc o końcu tego spotkania.
Pojechałam na krześle do pokoju dziennego tłumacząc sobie w duchu, że to dla mojego dobra i dam jakoś radę.
Doktor podszedł do mnie biorąc moją rękę. W pierwszym momencie chciałam mu się wyrwać, ale uświadomiłam sobie, że chce żebym wstała. Uspokoiłam swoją samokontrole i 'oddałam' się w ręce rehabilitanta.
Ćwiczenia głównie wykonywałam sama. A to musiałam stanąć przy krześle i zacząć wymachiwać nogami żeby nieco rozciągnąć mięśnie, a to kładłam się na macie żeby zrobić tzw. rowerek, który przychodził mi z wielkim trudem, chociaż chodząc na w-f nie miałam z tym problemu. Byłam naprawdę zgrzana i zmęczona. Nie myliłam się wyobrażając sobie katorgi. Louis był nieugięty i czerpał niezłą radochę widząc jak się męczę. Niby powtarzał, że jeśli chce zacząć normalnie chodzić, to nie ma przebacz, ale zapominał, że przeżyłam poważny wypadek i niektóre urazy są ciągle odczuwalne. Dupek Tomlinson powrócił.
- Kochana, musisz trochę pocierpieć. Za kilka tygodni mi podziękujesz. - Zaszydził uśmiechając się szeroko.
- Och i jeszcze mam bić panu brawo i całować stopy? - Prychnęłam i roześmiałam się sarkastycznie ciężko oddychając. Po trzydziestu minutach pozwolił zrobić mi przerwę na łyk wody i wzięcie oddechu.
Już tego nienawidziłam, a nawet pierwszy dzień nie minął, a co dopiero dwanaście kolejnych. Na samą myśl ciarki mi przechodziły.
Umęczyłam się i spociłam jak świnia, a nogi bolały mnie jeszcze gorzej niż kiedy pierwszy raz na nich stanęłam. Wytarłam twarz ręcznikiem i rozłożyłam się plackiem na macie.
- Możesz położyć się na podłodze? Nie chcę wyciskać maty z twojego potu. - Odparł jak gdyby prosił mnie o podanie mu herbaty, a we mnie się zagotowało.
- Nie cierpię cię. - Podsumowałam i zaczęłam się gorzko śmiać z własnej głupoty. Myślałam, że jest taki normalny.
- Zawsze to jakieś gorące uczucie. - Wzruszył ramionami przyglądając mi się z uśmiechem pełnym sarkazmu.
- Niech pan sobie bierze tą swoją mate i zabiera swoją doktorską dupę z mojego domu. - Nie wytrzymałam. Zmęczenie i wściekłość ogarnęły moje zmachane ciało. Podniosłam się i dziękując Bogu że kule leżały zaraz obok maty i kopnęłam ją w stronę szanownego Tomlinsona. Poszłam do łazienki nawet nie żegnając się z nim. Od razu wpakowałam się pod prysznic, a ponieważ Dominic ze mną nie było musiałam jakoś sobie poradzić i po prostu usiadłam w brodziku oblewając się przyjemnie orzeźwiającą wodą.
Po krótkiej kąpieli znów stanęłam o kulach owinęłam się niezdarnie ręcznikiem i wyszłam z łazienki udając się do sypialni. Spokojnie się przebrałam i powróciłam do salonu.
- Co pan tu jeszcze robi?! - Krzyknęłam stając w wejściu.
- No nie mogłem się tak nie pożegnać. - Wzruszył ramionami. Podszedł do mnie i wyciągnął rękę. Wywróciłam oczami i uścisnęłam ją puściwszy najszybciej jak się dało.
- Do poniedziałku. - Odrzekł ruszając do wyjścia. Założył buty i nawet na mnie nie patrząc wyszedł.
- Nara. - Rzuciłam w momencie kiedy kliknął zamek drzwi.
Czułam się znów jak w szkole, męczona przez jakiś nauczycieli bezsensownymi rzeczami. Z tym, że teraz chodzi o zdolność mojego sprawnego chodzenia i niestety będę musiała znieść co-trzydniowe katorgi, każdego tygodnia przez najbliższy miesiąc.
Westchnęłam ciężko podchodząc do kanapy żeby na nią opaść zagłębiając się w miękkości poduch. Do przyjazdu Liam'a zostało mi dobre 2 godziny. Przypomniało mi się dlaczego on po mnie przejeżdża i oblała mnie fala przerażenia. Ten dzień się skończy równie źle jak się zaczął.
Jestem prorokiem.
***
Przypominając ile wydarzyło się przez jeden dzień zakręciło mi się w głowie. A czułam, że to jeszcze nie koniec. Streściłam wszystko Dominic, która nagle sobie o tym przypomniała. Była tego samego zdania co ja. Tomlinson jest palantem.
- A nie możesz zmienić rehabilitanta? - Zapytała dziewczyna przyglądając mi się badawczo.
- I co wtedy on sobie pomyśli? Nie dam mu satysfakcji, że się poddam. Ze mną się nie zadziera, dobrze o tym wiesz.
- Ale on ma jednak pewną przewagę. On dobrze wie, że go potrzebujesz i czerpie z tego ile może.
- Wcale go nie potrzebuje, ale skoro się podjęłam, to nie dam za wygraną. - Odpowiedziałam ostro gromiąc przyjaciółkę wzrokiem. Z tego wszystkiego zapomniałam co mnie spotka za kilkanaście minut. Będę się musiała zmierzyć z niezrozumiałym Niallem.
- Chyba są, bo słyszę trzaskanie drzwiami od samochodu. - Odparła Dominic wychodząc do przedpokoju. Po minucie otworzyła drzwi, a ja usłyszałam niski, zachrypnięty, ale ciepły głos oraz inny inny akcent, choć wciąż brytyjski.
- Cześć, przyjechałem cię odwiedzić, myślałem, że mnie wkręcasz z adresem a.. ale.. - Ucichł. - O kurwa. - Powiedział szeptem, a że nie mam problemów ze słuchem to wychwyciłam przekleństwo. Nie kojarzyłam głosu i nie kojarzyłam żebym kogoś zapraszała.
- Hej. - W łukowatym wejściu do salonu pojawił się znajomy chłopak z burzą włosów na głowie i przenikliwymi, zielonymi oczami. Zakłopotany pomachał do mnie, a po chwili podrapał się po karku. - Jestem Harry. - Uśmiechnął się szeroko. W jego policzkach utworzyły się dołeczki, które nie powiem, ale były urzekające. Jednak skojarzyłam kim on jest i poczułam jak złość wzbiera się w moich żyłach. Zabiję Dominic.
- Cześć, Page, miło mi. Podeszłabym się przywitać, ale nogi mnie okropnie bolą i ogólnie mam problemy z chodzeniem. - Posłałam mu przepraszające spojrzenie, na co on zaśmiał się pod nosem.
- Widzę, że się poznaliście. - Podeszła do Harry'ego blondynka i spojrzała na mnie, a ja zgromiłam ją wzrokiem. Dałam jej do zrozumienia, że przegięła i będzie miała mi co wyjaśniać.
Jak tak stali obok siebie zobaczyłam, że jest wysoki. Na pewno byłby wyższy od Liam'a, czy Niall'a.
- Rozgość się. - Wskazała obszernym gestem na salon przyjaciółka. Zielonooki zrobił jak kazała i usiadł na fotelu, który stał obok kanapy.
Znów usłyszałam otwierane drzwi. Westchnęłam poirytowana, chociaż domyślałam się kto to może być.
- Wchodź, wchodź. - Jedna osoba? Zapaliła się we mnie iskra nadziei z i z wdzięcznością przyjęłam, że Liam jest sam. Ciekawe co Niall wymyślił żeby się wymigać. W sumie to dobrze. Wystarczy mi konfrontacji z mężczyznami. Albo dziećmi, jak to woli.
Przyjaciel wszedł do środka, przywitał się z gościem i usiadł obok mnie, na co ja odruchowo wtuliłam się w jego pachnące świeżym powietrzem ciało. Był moją jedyną, męską ostoją, a ja nie chciałam go stracić.
Za nic.
_________
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Rozdział nr 12 gotowy! :) Nieco dłuższy, ale mam nadzieję, że wyszło mi to na plus. Miłego czytania.
KOCHAM WSZYSTKIE WASZE KOMENTARZE. ♥ Dziękuję za nie i dziękuję za nominacje do The Versatile Blogger od @luvmykeat
Bardzo dobrze, że długi. Wydał mi się idealny i nieprzesadzony. Akcja się coraz bardziej rozkręca. Szkoda, że Niall się wymigał. Chciałbym zobaczyć ich konfrontacje po tym zdarzeniu. Dobrze, że chociaż ma Liama. Czekam na pojawienie się Dr. Tomlinsona <3 hehe xd
OdpowiedzUsuńDo zobaczenia przy kolejnym :*
@Real_Paradiise x
Wizja podłego Tomlinsona mnie przeraża. Spójrz na niego, z tą jego słodką gębą nadaje się na anioła! Ale w zasadzie fajnie to działa - uroda kontrastująca z charakterem. Genialnie opisujesz wszystkie emocje targające Page (ale o tym ci już wspominałam) i naprawdę można bez większego problemu wczuć się w jej położenie. Teraz z niecierpliwością oczekuję kolejnego rozdziału i mam nadzieję, że nie będziesz nas dłużej trzymać w niepewności i dowiemy się, o co chodzi Niallerowi. :D Aha, jeszcze jedno, apel od Harry girl - błagam, niech chociaż Harold będzie normalniejszy od Tomlinsona :D
OdpowiedzUsuńWeny, kochana!
Łapię zasięg, gdzie tylko mogę, a komentarze stukam w wersjach roboczych wiadomości, ale jestem!
OdpowiedzUsuńCzekałam na ten rozdział z niecierpliwością, bo skończyłaś w takim momencie, że prawie zeszłam na zawał! Ale jestem głęboko usatysfakcjonowana :-D Podoba mi się fakt, że Page zakończyła znajomość z Jeremym, wpuszczanie go do swojego życia byłoby błędem. No i widzę, że Niall jest dla niej cholernie ważny, bo inaczej AŻ TAK by się nim nie przejmowała. Chciałabym przeczytać o ich konfrontacji, bo podoba mi się ta para i sposób, w jaki ją przedstawiasz <3 zresztą, wszystko mi się podoba :-D
Kocham tego złego, wrednego Tomlinsona, jara mnie :-D Jest w tym szalenie seksowny i chciałabym, żeby ich rehabilitacja nabrała rumieńców xd
A teraz czas na fangirling - aeueuwhsuwijejdhwh, Haaaaaaarrrrrrrryyyyyy *.* ten zachrypnięty głos, nie muszę go słyszeć, żeby się jarać! Widzę, że się chłopak zaangażował :-D daj mi go więceeeej! I kolejny rozdział też <3 i dzięki za nominację!
nie ma za co, kochana <3 zasłużyłaś, bo cudownie piszesz :)
OdpowiedzUsuńto chyba mój ulubiony rozdział, jak do tej pory... chociaż co ja mówię, każdy jest moim ulubionym.
pisz dalej, czekam niecierpliwie na kolejny! :))
Jak dobrze, ze taki dlugi! Swietny rozdzial i czekam na nastepny :)) @the_niallest
OdpowiedzUsuńCzytam = komentuje
OdpowiedzUsuńRozdział świetny! Czytając rehabilitację Page miałam głupiego banana na ustach xD
Czekam na next
xoxox
@Magie_Love_
Przepraszam, że tak późno, ale wcześniej nie miałam możliwości.
OdpowiedzUsuńGenialnie, genialnie i jeszcze raz genialnie.
Jerremy - powiesić, zakopać, odkopać i podpalić. Wiem, że to tylko opowiadanie, ale nawet wyimaginowani faceci jego pokroju doprowadzają mnie do szału. Podły dupek, który zasługuję, żeby spłonąć w piekle.
Nie chce się rozpisywać, więc tylko dodam, że czekam na kolejny rozdział.
Luv my angel <3
Chciałam rzec, żeeee...
OdpowiedzUsuńNOMINOWAŁAM CIĘ DO NAGRODY The Versatile Blogger ♥
szczegóły u mnie :D
aaach, przepraszam że tak dawno nie komentowałam, ale miałam problemy z kompem. mam nadzieję że mi wybaczysz :)
OdpowiedzUsuńdasfjardi, wprost KOCHAM to opowiadanie. ma w sobie wszystko. emocje, opisy, przeżycia i wciągającą akcję. wszystko, czego mi otrzeba do szczęścia :D
jak zwykle arcyciekawie, nie mogę się doczekać następnego.
życzę dużo weny, słońce!
@BloodyDame
Kiedy next? Super opowiadanie!!!
OdpowiedzUsuńCześć! : )
OdpowiedzUsuńZostawiłaś kiedyś komentarz u mnie, a w zwyczaju mam odwiedzać blogi ludzi, którzy zechcieli przeczytać coś mojego i jeszcze do tego wyrazić swoją opinię, to naprawdę miłe. Ociągałam się nieco z przeczytaniem wszystkiego, bo jednak miałam dość sporo do nadrobienia, ale nie żałuję. Bardzo spodobało mi się Twoje opowiadanie, jest zupełnie inne w porównaniu z tymi, które czytałam dotychczas. Masz super styl, łatwo i przyjemnie się czyta. Ostatnio często napotykam blogi, w których trzy czwarte treści to dialogi. Nieco to przykre, ale w Twoim przpadku jest inaczej. Opisujesz emocje, uczucia, miejsca, zdarzenia, od razu lepiej się czyta.
No nic, pozdrawiam i życzę weny! No i oczywiście czekam na następny rozdział! : )