wtorek, 9 lipca 2013

9th

- Page chyba musimy porozmawiać. - Zgromiło mnie od samego tonu jakiego użył Niall. Moje serce nieco mocniej zabiło, ale starałam się opanować.
- Coś się stało? - Uniosłam brwi żeby za chwile je zmarszczyć.
- No bo.. nie wiem jak ci to wyjaśnić. To trochę trudne, przede wszystkim nie wiem jak zareagujesz. Nie chcę niczego niszczyć, boję się, że tak się stanie, ale już nie mogę ukrywać pewnych faktów. - Wziął głęboki wdech na chwile przerywając. Kolejne tajemnice? Naprawdę nic nie rozumiałam. Chyba nie zniosę jeśli on też coś przede mną zatajał. Do czasu wypadku wszystko się tak wspaniale układało, a wystarczył miesiąc i moje życie zaczęło koziołkować niczym jadący samochód, z którym się zderzyłam.
- Proszę cię, tylko nie mów mi, że ty też jesteś na coś chory, czegoś nie masz, bądź masz czegoś za dużo, ale kontynuuj. - Z niecierpliwością wpatrywałam się w chłopaka.
- Minęło sporo czasu, ale pamiętam, że jak się dowiedziałem, że miałaś wypadek, to mało co sam nie potrzebowałbym karetki. Byłem w cholernym szoku i nie wiedziałem co się ze mną dzieję, chciałem jak najszybciej cię zobaczyć, a kiedy leżałaś tak... jak roślinka, bez żadnego życia, które tylko próbowało naśladować to pikające gówno, to wtedy serce mi się krajało. Przyjeżdżając do ciebie, nakładałem maskę wiecznie uśmiechniętego chłopaka z Irlandii, ale w domu wychodziłem z siebie. W życiu nie pomyślałbym, że może mi na tobie tak zależeć jak wtedy. Mój ojciec dostawał ze mną szału, bo będąc w domu przesiadywałem u siebie, w ogóle nie chciałem z nikim rozmawiać. Byłem załamany. - Wziął kolejny oddech, a ja dostrzegłam jak w jego niebieskich oczach zaczynają połyskiwać łzy. Sama jego wypowiedź mnie zszokowała i prawdę mówiąc mało co do mnie docierało. Zbyt szybki przypływ informacji, jak na jeden dzień. Jak na jeden miesiąc.
Już otwierał usta chcąc kontynuować swoje zwierzenie, gdy to mój niewdzięczny telefon przerwał tą podniosłą chwilę. Myślałam, że to mama, więc posłałam Niallowi przepraszające spojrzenie i nie patrząc na wyświetlacz podniosłam komórkę do ucha.
- Um, słucham? - Odebrałam lekko zdezorientowana. Przez kilka, dobrych sekund panowała głucha cisza. Już chciałam się rozłączyć, ale w końcu zagrzmiał TEN głos.
- H... Hey, Piegusie. - Czułam jak uścisk na aparacie mi się poluźnia, ale w porę zorientowałam się, że trzeba nad sobą zapanować.
- No hey.
- Co słychać? - Chyba miałam poważne problemy ze słuchem. CO SŁYCHAĆ?! Pytasz się mnie co słychać po ponad 4 latach bez nawet jednego słowa odzewu?! Hmm, od czego mam zacząć? Po pierwsze: nienawidzę cię, po drugie: równie dobrze możesz powiedzieć mi na razie, po trzecie: nie twój biznes palancie. 
- W porządku, a u ciebie? - Brawo, Page, jesteś wprost stworzoną dyplomatką.
- Um, zmieniło się trochę. Ciągle mieszkasz na przedmieściach? - Każde wypowiedziane przez niego słowo przeszywało moje ciało równie mocno jak kiedyś. To był zły znak.
- N... nie. Przeprowadziłam się do małego domku. - Wypowiedziałam, zanim ugryzłam się w język. Równie dobrze mogłam powiedzieć "tak, zapraszam cię do siebie, chętnie ugoszczę twoją nowojorską dupę". Wypuściłam subtelnie powietrze z ust.
- Mieszkasz sama?
- Aktualnie z Dominic. - Uciekaj Page, uciekaj. Już na zbyt grząski grunt zabrnęłaś. 
- Mhm. - Usłyszałam w jego tonie rozczarowanie, co przyjęłam z wielką ulgą. Zrobiła się niezręczna cisza, tak jakby przed burzą.
- Zajrzałem ostatnio do Anglii, myślałem, że może... może poświęciłabyś mi chwilę na małe spotkanie. - Denerwował się, ale na pewno nie czuł go tak mocno jak ja. Ręce mi się spociły, a palcami co chwilę skubałam swoje skórki, dostałam niemalże ADHD. Po chwili przypomniało mi się, że mam niemałe problemy z chodzeniem.
- Raczej to będzie niemożliwe. Przykro mi. - Nie miałam zamiaru wyjaśniać mu co się stało i że muszę siedzieć w domu, dopóki nie nauczę się chodzić.
- W porządku, to nie będę już przeszkadzał, do usłyszenia. - Wyobraźnią sięgnęłam do momentów jak Jerremy zachowywał się, gdy dopadał go stres, bądź stawał się rozdrażniony. Napinał mocno szczękę, a dłoń zwijał w pięść. Oczy równie dobrze mogły być lodem, rwącą falą oceanu jak i bezchmurnym niebem, w zależności od humoru. Pewnie teraz ciskały małymi sopelkami, kiedy bezbłędnie mu odmówiłam. Czułam triumf, którym na pewno podzielę się z resztą. Usłyszałam krótkie "pip" i wiedziałam, że się poddał. Cudownie.
Spojrzałam na Nialla w pełni przytomnym wzrokiem i nieco się zdziwiłam. Powiedziałam coś nie tak?
- Czy to był... ten cały Jerremy? - Spytał z grobową miną. Był zły? Zdziwiony, czy może smutny? Jego twarz stała się napiętą maską bez uczuć. Wystraszyło mnie to, bo nie takiego Irlandczyka uwielbiałam i przede wszystkim znałam.
- Mhm. - Przytaknęłam nie mówiąc nic więcej. Bałam się, że jak coś powiem, może nastąpić wybuch wulkanu, który już się kotłował w niebieskich oczach blondyna.
- On wrócił tu, prawda?
- Nie wiem, chyba jest tu w odwiedzinach. To wszystko. Jak słyszałeś odmówiłam i nie chcę się z nim spotkać. - Wzruszyłam ramionami, a potem przypomniałam sobie co mówił mój rozmówca. Czy właśnie próbował mi wyznać... miłość? Cholera, nie wiedziałam co mam powiedzieć w tym momencie. "Jak mnie słuch nie myli, to chyba coś wspominałeś, że ci na mnie zależy, tak?" Czy może: "Powtórzysz to co mówiłeś, bo ci telefon przerwał." Nie, zdecydowanie obydwie opcje odpadały. W życiu nie czułam się tak skrępowana w jego towarzystwie jak teraz. Błądziłam wzrokiem po kuchni, stole, niedokończoną chińszczyzną, ale ani razu nie spojrzałam na Nialla.
- To chyba już będę się zbierać. - Odchrząknął i podniósł się z krzesła, które z łoskotem upadło na podłogę. Przepraszając pod nosem podniósł je szybko i pomaszerował do przedpokoju. O nie, nie mogę tego tak zostawić.
- Poczekaj. - Usłyszałam jak jego kroki ustają, po czym usłyszałam długi wdech. Ja tylko jak najszybciej postanowiłam zebrać kule i jakoś dostać się do wychodzącego przyjaciela. Nie wyszło mi to tak płynnie, jak chciałam, ale mimo wszystko za chwile stałam twarzą w twarz z Niallem, który ciągle nie wyrażał szczególnych emocji. - Nie zostaniesz? Myślałam, że obejrzymy coś, będzie tak jak wcześniej. - Uniosłam kącik ust spoglądając mu odważnie w oczy. On tylko wzruszył ramionami. Co się kurwa tu dzieje?!
- Coś się stało? - Niezbyt subtelnie prychnął. Jeszcze bardziej mnie to wpieniło. Zmarszczyłam brwi i świdrowałam go wzrokiem, próbując złamać choć kawałek tej pieprzonej maski.
- Nic szczególnego. Ja na prawdę muszę iść. Dobranoc. - Nawet nie uraczył mnie spojrzeniem odwracając się do drzwi. To tak się teraz załatwia sprawy? Obraża się jak dziecko, bez wyjaśnień o co chodzi? Dobrze, chcesz grać w tą grę-wchodzę w to.
- Dobranoc. - Rzuciłam głośno i odwróciłam się, chcąc pójść do salonu. Poczułam tylko dłoń na swoim łokciu i kiedy minął mnie bez słowa, poszedł w kierunku kuchni żeby za chwilę z niej wyjść. Miałam nadzieję, że może coś w końcu mi powie, on tylko schował telefon do kieszeni u spodni, a kluczyk od samochodu przewracał w ręce. No tak, ja bym mu tego nie przyniosła. Zrobiło mi się autentycznie przykro. Poszłam w kierunku salonu słysząc tylko jak drzwi wejściowe się zamykają usiadłam na kanapie. Rzuciłam szybko kule i ukryłam twarz w dłoniach. Nie zapowiadało się żebym się rozpłakała. Frustracja rozpierała mój umysł, chciałam rzucać wszystkim co miałam pod ręką, ale opanowałam się na tyle, że byłoby mi szkoda niszczyć kubka, czy wazonu. Opanuj się Page. 
- Nienawidzę facetów. - Mruknęłam pod nosem i westchnęłam ciężko. To wszystko jego wina, tylko i wyłącznie JEGO. Gdyby się nagle nie odezwał, wszystko byłoby po staremu. No, prawie. Ale przynajmniej jeden kłopot miałabym z głowy.

***

Otworzyłam oczy czując dokuczliwy ból pleców. Przez chwile miałam jakieś cholerne deja vu i nie podobało mi się to. Kiedyś już obudziłam się w takiej pozycji wiedząc, że mój świat legł w gruzach. Usiadłam rozciągając się na wszelkie możliwe sposoby. Było ciemno, a przez tarasowe drzwi widziałam jak księżyc zagląda do mojego domu. Uśmiechnęłam się na ten widok. Cóż chociaż on nie ma żadnych problemów jak ten cały popieprzony świat. Spojrzałam na zegarek. Nawet nie wiedziałam ile dokładnie spałam, ale musiałam na tyle długo, że plecy rwały mnie niemiłosiernie. Rozmasowałam sobie delikatnie barki, ale to i tak nic nie pomogło.
I wtedy Niall powrócił do moich myśli, cały sytuacja sprzed kilu godzin stanęła mi przed oczami. Od razu poczułam dziwny skurcz w żołądku rozmyślając co w niego wstąpiło. Zaczęłam powoli czuć wyrzuty sumienia, bo może nie powinnam odbierać tego telefonu. Teraz możliwe, że wszystko byłoby jasne, a przynajmniej wyjaśniłby mi do końca o co mu chodzi. Może tylko wyolbrzymiałam i tak naprawdę chciał mi powiedzieć jak bardzo mu na mnie zależy i, że mnie kocha, jak siostrę, której nie ma? Cholera. Już nic nie wiem.
- A co ty tu robisz? -  Aż podskoczyłam, kiedy usłyszałam zaspany głos Dominic. Serce od razu przyspieszyło swoje bicie, aż położyłam dłoń na piersi.
- Musiałam zasnąć zaraz po tym jak Niall wyszedł. - Uspokoiłam nieco oddech. Zastanawiałam się czy wyjaśnić Dominic, że Irlandczyk się dziwnie zachowywał, czy póki się wszystko nie wyjaśni zostawić to dla siebie. Znając jej niewyparzony język od razu zadzwoniłaby do niego z pretensjami.
Dziewczyna zapaliła światło w pokoju, na co oby dwie zmrużyłyśmy oczy porażone jasnością jaka zapanowała.
- Myślałam, że zostanie na dłużej. Mnie co prawda też się przysnęło, ale znając głośność jego śmiechu z dodatkiem twojego od razu stanęłabym na nogi. - Roześmiała się, a ja tylko wydałam z siebie dźwięk coś pomiędzy prychnięciem, a zaśmianiem się. Dominic zmarszczyła brwi.
- Pomasujesz mi trochę plecy. Od tej sofy niemalże umieram. - Zmieniłam temat zanim poprzedni zacznie się rozwijać. Odwróciłam się do niej tyłem, na co ona tylko położyła ręce na moich barkach, które zaczęła dokładnie rozmasowywać. Jęknęłam z bólu, który jednocześnie był ukojeniem. Dziwne to uczucie, ale inaczej nie da się na nie zareagować.
- Tylko mi tu nie dojdź. - Wybuchnęła śmiechem, a ja razem z nią. W tej ciszy, która nas otaczała znów powróciły dręczące przemyślenia. Do tego ten cholerny Jerremy. Co on sobie wyobrażał? Chyba sądził, że popędzę do niego na skrzydłach, wpadnę mu w objęcia i zacznę wybaczać. Trochę się pomylił, bo to co zrobił ze mną nie zasługuje na żadne wybaczenie.
- Wiesz, że Harry jest całkiem miły? - Wyrwał mnie z moich wewnętrznych rozterek głos Dominic.
- Rozmawiałaś z nim jeszcze? - Zdziwiłam się, nie przypominałam sobie żeby wychodziła, ani nie słyszałam żeby ktoś wchodził.
- Zadzwonił do mnie.
- Zostawiłaś mu swój numer?! - Odwróciłam się gwałtownie patrząc dziewczynie w oczy. Co ona jeszcze odwaliła? Chyba nawet nie chciałam wiedzieć.
- Byłam pijana! Widocznie umknął mi ten szczegół. - Wzruszyła ramionami czerwieniąc się. Spuściła wzrok, starając się nie natrafić na mój.
- Umknął? Może zastanów się co jeszcze ci "umknęło", bo za chwile dowiem się, że Harry Styles podjechał limuzyną pod nasz dom żeby wziąć cię na podróż poślubną, kiedy to zawarliście związek małżeński w Las Vegas podczas upojnego wieczoru we dwoje. - Świdrowałam wzrokiem dobitnie uświadamiając jej, że sprawy zaczną przybierać niebezpiecznego obrotu, jeśli się nie uspokoi.
- Nie zdążyłabym wrócić i nie bądź taka sarkastyczna. Łapię. Nie, o niczym innym się nie dowiedział, a nasza prywatność nie zostanie naruszona. - Uśmiechnęła się zaciśniętymi ustami. - Poza tym rozmawialiśmy w dość dziwny sposób, nie byłam dla niego zbyt miła, znasz mnie. - Przytaknęłam głową i już zaczęłam sobie to wyobrażać jakimi tekstami obdarza takiego chłopaka. - Z tym, że on tak łatwo się nie poddaje. Myślałam, że po 10 minutach go gładko spławię, ale po 20 ciągle nawijaliśmy. Po godzinie nawet się w to wkręciłam, a po dwóch zachciało nam się spać, więc pożegnaliśmy się.
- Chcesz mi powiedzieć, że rozmawiałaś z nim DWIE godziny? - Pokazałam dwa palce akcentując słowo 'dwie'. Uniosłam wysoko brwi obserwując jak rumieniec wstępuje na jej jasne policzki.
- I żebyś słyszała jego głos. Page, on takim tonem powiedział "dobranoc", że aż się ciepło robi, dosłownie wszędzie. - Zadrżała, jak mniemam przypomniawszy sobie ten dźwięk. Szkoda, że kiedy jej robiło się ciepło, ja o mało co nie zemdlałam słysząc inny 'taki' głos. Ale nie, nie powiem jej, może jutro.
- Mogę sobie tylko wyobrażać. - Uśmiechnęłam się do niej, spuszczając z tonu. Na dziś wystarczyło mi obrażania się i tych innych dupereli. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 2 am. Westchnęłam ciężko i opadłam na oparcie kanapy.
- Obejrzymy coś? I tak pewnie nie zaśniemy. - Uniosłam brwi pytająco spoglądając na przyjaciółkę. Ona tylko pokiwała z entuzjazmem głową i podniosła się z siedzenia.
- Pójdę zrobić jakąś herbatę albo kawę.
- Kawy! Błagam zrób mi kawy! - Zawyłam błagalnie żeby po chwili się roześmiać. Cholernie brakowało mi kawy, której zmuszona byłam unikać w szpitalu, w końcu wypłukuje magnez, który był potrzebny moim zrastającym się kościom i regenerującemu się organizmowi. Po kilku minutach poczułam ten cudowny aromat i aż chciałam pobiec do kuchni, ale uspokoiłam swoje nadpobudliwe reakcje i po prostu zostałam na swoim miejscu. Zaczęłam rozmyślać co możemy obejrzeć i stwierdziłam, że komedia będzie zdecydowanie najlepsza. "The Proporsal" z Sandrą Bullock i Ryanem Reynoldsem wydawała się znakomitym wyborem. Nic tylko oglądać i kłaść się ze śmiechu.

___________
No i mamy rozdział dziewiąty! ;)
Oczywiście chce wiedzieć co o tym wszystkim myślicie. Jak się podoba ecetera. :D Mile widziane komentarze, których wciąż jest nieco za mało.
Nath. ♥
P.S Zmieniłam login na tt: @vinecakestagram ;)

4 komentarze:

  1. Anonimowy12:50 AM

    Nie zawiodlam sie jak zawsze ;) na poczatku myslalam,ze Niall przyzna sie,ze jest gejem ;D szkoda,ze Liam sie nie pojawil. Polubilam go;) przez Ciebie mam teraz ochote na kawe ;)
    Generalnie fajny rozdzial. Zycze weny i czekam na kolejny rozdzial xx
    @okayyyzayn

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem, przepraszam, że z takim opóźnieniem, ale wieś i brak zasięgu WSZĘDZIE robią swoje :(
    Naprawdę, dziwię się, że takie opowiadanie ma tak mało komentarzy. Coś trzeba z tym zrobić!
    Rozdział cudowny, jak zawsze zresztą :) Mam wrażenie, że jesteś coraz lepsza i lepsza :) I bardzo się zdenerwowałam, kiedy zadzwonił ten cholerny Jeremy i przerwał Niallowi to wyznanie... nie do końca jeszcze wiem, czego konkretnie, ale było bardzo zgrabne. Za to obrażony Irlandczyk jest strasznie zabawny :D Mam nadzieję, że jeszcze wszystko sobie wyjaśnią :)
    No i wątek Dominic i Harry'ego - mam nadzieję, że wysuniesz ich na jakiś pierwszy plan, bo jestem cholernie ciekawa, co się między nimi podzieje. A jak przeczytałam "dobranoc", to od razu sobie wyobraziłam jego głos, ugh *.*
    Czekam na więcej <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  3. No i skończyłam... Jestem pod wielkim wrażeniem twoje bloga! Masz niesamowicie ciekawe pomysły na akcje :) Ciągle czuje niedosyt związany z Lou... Ale myślę, że niedługo powrócisz do tego :)
    Jeśli chodzi o ten rozdział. To tak mi się szkoda Nialla zrobiło... :( Choć taki obrażony blondas to musi być ciekawy widok xd
    A Harry i Dominic.. Chcę wiedzieć co się u nich dzieje :D Mam nadzieje, że ich też nie zabraknie w kolejnym rozdziale.
    Dziwię się, że masz tak mało komentarzy. Ten blog ma ogromny potencjał.
    Trzymaj tak dalej :*
    @Real_Paradiise

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam wszystkie rozdziały i.. Jezu, masz talent! Bardzo podoba mi się, w jaki sposób piszesz! Też się dziwię, że tak mało komentarzy!

    Lots of love xx

    autorka fanfiction o Louis'ie "Stronger" ((www.stronger-fanfiction.blogspot.com))

    @luvmypeazer :)

    OdpowiedzUsuń

czytasz = komentujesz
Będę wdzięczna za każde słowo, czy to krytyczne czy to pozytywne. :)