Na wstępie: BARDZO WAS PRZEPRASZAM ZA ZWŁOKĘ. NAWET NIE POTRAFICIE SOBIE WYOBRAZIĆ JAK WYPRANA BYŁAM Z WENY. NIC, TOTALNIE. ALE ZAPRASZAM TERAZ DO CZYTANIA. :)
Czy dobrze się bawiłam - to na pewno. Co prawda, momentami było niezręcznie, ale tylko dlatego, że Niall wypalał z jakimś specyficznym komentarzem i nie potrafiłam na niego stosownie odpowiedzieć, bo przecież Liam był obok. Ciągle nie wie co między nami się dzieje. Wyrzuty sumienia zżerają mnie od środka, bo w sumie nie wiem czy chce żeby się dowiedział, ale z drugiej nie możemy ukrywać z Horanem, że między nami nie ma wyłącznie przyjaźni. Frustrujące...
Kiedy wparowałam do domu z policzkami bolącymi od śmiechu zobaczyłam delikatne światło świeczek i nie powiem, ale zastanowiło mnie po co one się palą. Ja lubiłam taki nastrój, ale rzadko kiedy wpadałam na pomysł żeby takowy zaaranżować. W każdym bądź razie zrobiło się miło. Uśmiechnęłam się i powędrowałam do sypialni. Odruchowo zapaliłam światło i ujrzałam uroczy widok wtulonych w siebie Dominic i Harry'ego. Tylko jakim cudem są w mojej sypialni? Pili coś czy jak, że nie patrzyli gdzie idą? Zaraz... a co ręcznik... to spodnie leżą na podłodze? OK! Zaśmiałam się pod nosem kręcąc głową. Szybko kliknęłam wyłącznikiem i wycofałam się z pomieszczenia. Musiałam przyznać, że im częściej widywałam tą parę razem tym bardziej mi się podobali. Ciągle trochę niepokoiło mnie, to że Styles jest popularny i może ten fakt odbić się na życiu zarówno mojej przyjaciółki jak i moim. Mam tylko nadzieję, że rozwinie się to w dobrym kierunku, bądź skończy jak najszybciej. Westchnęłam zmierzając w kierunku pokoju blondynki. Weszłam do środka, usiadłam na łóżku, przeczesałam dłonią splątane włosy i rozejrzałam się dookoła. Minęło 2 miesiące od wypadku, w ciągu tego czasu wydarzyło się tyle rzeczy, że od rozmyślania na nimi bolała głowa, a ja czuję dziwną pustkę. Wiem, że mam wspaniałych przyjaciół, możliwe, że cudownego chłopaka, moja mama rozwija skrzydła i staje się wręcz kobietą sukcesu, kilka spraw zostało wyjaśnionych. Tylko, że ja nadal nie potrafię się odnaleźć w nowej sytuacji. Utknęłam w miejscu, a nawet nie wiem co pomoże mi się z niego wydostać.
Wstałam podpierając się standardowo kulami i poszłam do salonu. I tak nie zasnę od kofeiny i cukru we krwi, więc może obejrzę jakiś stary film czy komedie. Albo horror... Dreszczyk emocji nigdy nie zaszkodzi. Nie zapalałam światła, bo płomienie świec pozwały dostrzec w miarę wszystkie szczegóły. Usiadłam zadowolona na sofie i poczułam pod pupą jakiś materiał, wyciągnęłam to i rozciągnęłam w dłoniach. Koszula? Męska koszula. Potem zamajaczył mi jasny punkt na podłodze i schyliłam się żeby to podnieść. Biały tanktop, zapewne męski. Rzuciłam obydwie rzeczy na fotel i rozłożyłam się z głową w poduszkach. No proszę, wystarczyło zostawić ich samych. Jutro zapowiada się dzień, w którym to dwie kobiety będą rozmawiać o ich przeżyciach związanych z chłopakami. Niczym siedemnastolatki z liceum. Będzie zabawnie.
Postawiłam na klasykę i zaczęłam oglądać "Titanic", ale nie dotarłam nawet do momentu kiedy to zbuntowani Rose i Jack biegają bo pokładzie i lądują w karecie. Morfeusz szybko zaopiekował się moim snem.
***
- Jak myślisz, zauważyła?
- Nie sądzę, że to leżało na tym fotelu wcześniej. Będę musiała się tłumaczyć... Czego się tak uśmiechasz? Ona była pewna, że miesiąc potrwa zanim coś... zrobimy. - Ich szepty powoli przebijały się przez senny świat. Zaczęłam się wsłuchiwać w to co mówią, ale chyba poszli do kuchni i wszystko ucichło. Nie wiedziałam, czy utrzymywać ich w zapewnieniu, że śpię, czy może uświadomić o obecności.
Powoli uchyliłam powieki czując skurcz napływający do prawej nogi i syknęłam przeciągle. Boże, kiedy to się skończy? Co prawda chodzenie szło mi coraz lepiej. Nadal potrzebowałam się trochę podpierać, ale o wiele szybciej się poruszałam, a mięśnie znów wracały do łask. A dzisiaj kolejne spotkanie z Tomlinsonem.
Powędrowałam do łazienki i wzięłam krótki prysznic, który dodał mi werwy. Weszłam do mojej sypialni i oczywiście panował w niej zupełny porządek, jak gdyby zupełnie nic się nie stało. Rozbawiona przebrałam się w dresy i z uśmiechem poszłam do kuchni. Harry już wyszedł, a Dominic siedziała rozanielona przy stole próbując chociaż trochę skupić się na jedzeniu. Coś jej ciężko szło. Zaśmiałam się na ten widok.
- Dzień dobry. - Spojrzała na mnie, a na jej twarz wstąpił spory rumieniec. Jakie to było urocze.
- Cześć. Zrobiłam racuchy z jabłkami. Jeszcze ciepłe. - Uśmiechnęła się do mnie i wstała żeby podać mi śniadanie. Lubiłam jej troskę, zawsze było mi łatwiej. Rozsiadłam się na swoim tronie i dojechałam krzesłem do stołu. Zaraz przed moim nosem pojawił się talerz z trzema pachnącymi placuszkami. Podziękowałam z pochwałami i zaczęłam pałaszować. Na czas jedzenia darowałam jej pytania, ale kiedy wzięłam do rąk kubek cieplutkiej kawy spojrzałam na nią.
- Jak tam wieczór? Robiłaś coś ciekawego? - Zapytałam unosząc brew i starając się zachować zwykły wyraz twarzy, który nie sugeruje żadnych podejrzeń.
- Nie, co ty. Co ja mogę w tym domu robić? Postawiłam na relaks. - Nawet na mnie nie patrzyła. Oskara za to by nie dostała, bo gra aktorska wychodziła jej cholernie źle. Przygryzłam wargę próbując nie parsknąć śmiechem, ale policzki zaczęły mi drżeć od napływającego rozbawienia. Wzięłam szybko łyk kawy i wpatrywałam się w przyjaciółkę, która udawała, że wyciera blat.
- Bo dziurę zrobisz.
- Co? - Odwróciła do mnie głowę, ale zaraz jej wzrok powędrował na okno za moimi plecami jakby działo się tam coś niezwykłego. Że też nagle zwróciła na to uwagę. Niebywałe.
- Już jest czyste. - Kiwnęłam brodą w kierunku jej rąk, w których miętosiła ściereczkę. Oparłam policzek o pięść i z niepowstrzymanym uśmiechem zaczęłam wlepiać w nią wzrok.
- No co się tak patrzysz?
- Nie, nic. Zupełnie nic, ale wczoraj za bardzo nie mogłam do swojego łóżka wejść. No wiesz, KTOŚ mi je zajął. A ta koszula w salonie, nie wiesz, kto mógł ją zostawić? Nie pamiętam żeby chłopaki coś u nas zostawiali, a ciuchy Liam'a czy Niall'a są u mnie w szafie, także...
- Okay! Łapię! Tak, był tu Harry! Przyszedł do mnie po tej całej gali, bo stwierdził, że chce mnie koniecznie zobaczyć i "nie lubi jak coś nie idzie po jego myśli". - Starała się odpowiednio dobrać akcent i ton głosu, ale marnie jej wyszło. Parsknęłam śmiechem, chociaż zaintrygowały mnie jej słowa, nie odzywałam się, tylko pozwoliłam kontynuować blondynce. - Wylądowaliśmy w łóżku, twoim jak widać, bo ta pipa grochowa nawet nie zwróciła uwagi gdzie idzie, a ja się koncentrowałam na czymś innym i powiedzmy... że... no kochaliśmy się. Ale inaczej! Nie tak.. normalnie. Raczej bez... penetracji? Tak to się chyba nazywa...
- Wowowowow! Zwolnij! To jak wy żeście to zrobili? - Z jednej strony chciałam się śmiać jak nienormalna z jej kompletnego zakłopotania, faktem, że 'prawie' uprawiali seks, ale sposób w jaki to zrobili mnie zaszokował. Znaczy, nie to, że nie słyszałam o czymś takim. Nie ważne.
- Hm... tak się... - Zamyśliła się na chwile i wzruszyła ramionami z kompletnie czerwonymi polikami. - Ocieraliśmy się o siebie.
Nie wytrzymała i aż położyłam się na drewnianym blacie dusząc się śmiechem. Ok, jeszcze z pięć lat temu byłoby to nawet normalne albo przynajmniej w granicach rozsądku, bo od tego się zaczynało. Wolnymi krokami wchodziło się w ten intymny świat etcetera. Ale teraz mamy po 23 lata! Chociaż w sumie... O gustach się nie dyskutuje.
- Nie śmiej się. Po prostu nie chciałam żeby pomyślał sobie, że jestem łatwa, czy coś. Zresztą zastanowiło mnie to, że najpierw powiedział mi, że mu na mnie zależy, a potem... no a potem to się stało. Co ty byś pomyślała? Facet zagaduję niczym książę z bajki, a potem rozbiera cię i ląduje z tobą w łóżku. - Usiadła na przeciwko mnie zaczęła bawić się słomkową matą pod talerze. Nie powiem, że zastanowiły mnie te słowa. Kiedy byłam z Jerremim, nie pomyślałabym, że chce mnie wykorzystać, bo długo przed tym jak pierwszy się kochaliśmy, powtarzał, że mu zależy. Nie przyszłoby mi na myśl, że mówi tak dlatego, że chce dostać się do moich majtek. Chociaż teraz sama nie wiem.
- Rzeczywiście niezbyt dobrze to wygląda, ale de facto uległaś mu. Pewnie teraz jest nakręcony i nie odpuści. - Mruknęłam bardziej do siebie niż do niej. Trochę dziwnie mi się tak myślało, ale to facet i jak już wcześniej rozmawiałyśmy, jest dupkiem i prędzej czy później to pokaże. Oby jak najpóźniej.
- Tylko nie sądzę, że mu tylko na tym zależy. W końcu wcześniej tylko po prostu razem spaliśmy, a też dzisiaj został. Zjedliśmy śniadanie i tak dalej. - Spekulowała. Była trochę naiwna, co mnie dziwi, bo nie ma takiego małego doświadczenia z facetami, ale może urok Harry'ego trochę ją za bardzo zamroczył. Nie będę na razie jej pouczać i te inne, bo tylko się pokłócimy.
Powoli uchyliłam powieki czując skurcz napływający do prawej nogi i syknęłam przeciągle. Boże, kiedy to się skończy? Co prawda chodzenie szło mi coraz lepiej. Nadal potrzebowałam się trochę podpierać, ale o wiele szybciej się poruszałam, a mięśnie znów wracały do łask. A dzisiaj kolejne spotkanie z Tomlinsonem.
Powędrowałam do łazienki i wzięłam krótki prysznic, który dodał mi werwy. Weszłam do mojej sypialni i oczywiście panował w niej zupełny porządek, jak gdyby zupełnie nic się nie stało. Rozbawiona przebrałam się w dresy i z uśmiechem poszłam do kuchni. Harry już wyszedł, a Dominic siedziała rozanielona przy stole próbując chociaż trochę skupić się na jedzeniu. Coś jej ciężko szło. Zaśmiałam się na ten widok.
- Dzień dobry. - Spojrzała na mnie, a na jej twarz wstąpił spory rumieniec. Jakie to było urocze.
- Cześć. Zrobiłam racuchy z jabłkami. Jeszcze ciepłe. - Uśmiechnęła się do mnie i wstała żeby podać mi śniadanie. Lubiłam jej troskę, zawsze było mi łatwiej. Rozsiadłam się na swoim tronie i dojechałam krzesłem do stołu. Zaraz przed moim nosem pojawił się talerz z trzema pachnącymi placuszkami. Podziękowałam z pochwałami i zaczęłam pałaszować. Na czas jedzenia darowałam jej pytania, ale kiedy wzięłam do rąk kubek cieplutkiej kawy spojrzałam na nią.
- Jak tam wieczór? Robiłaś coś ciekawego? - Zapytałam unosząc brew i starając się zachować zwykły wyraz twarzy, który nie sugeruje żadnych podejrzeń.
- Nie, co ty. Co ja mogę w tym domu robić? Postawiłam na relaks. - Nawet na mnie nie patrzyła. Oskara za to by nie dostała, bo gra aktorska wychodziła jej cholernie źle. Przygryzłam wargę próbując nie parsknąć śmiechem, ale policzki zaczęły mi drżeć od napływającego rozbawienia. Wzięłam szybko łyk kawy i wpatrywałam się w przyjaciółkę, która udawała, że wyciera blat.
- Bo dziurę zrobisz.
- Co? - Odwróciła do mnie głowę, ale zaraz jej wzrok powędrował na okno za moimi plecami jakby działo się tam coś niezwykłego. Że też nagle zwróciła na to uwagę. Niebywałe.
- Już jest czyste. - Kiwnęłam brodą w kierunku jej rąk, w których miętosiła ściereczkę. Oparłam policzek o pięść i z niepowstrzymanym uśmiechem zaczęłam wlepiać w nią wzrok.
- No co się tak patrzysz?
- Nie, nic. Zupełnie nic, ale wczoraj za bardzo nie mogłam do swojego łóżka wejść. No wiesz, KTOŚ mi je zajął. A ta koszula w salonie, nie wiesz, kto mógł ją zostawić? Nie pamiętam żeby chłopaki coś u nas zostawiali, a ciuchy Liam'a czy Niall'a są u mnie w szafie, także...
- Okay! Łapię! Tak, był tu Harry! Przyszedł do mnie po tej całej gali, bo stwierdził, że chce mnie koniecznie zobaczyć i "nie lubi jak coś nie idzie po jego myśli". - Starała się odpowiednio dobrać akcent i ton głosu, ale marnie jej wyszło. Parsknęłam śmiechem, chociaż zaintrygowały mnie jej słowa, nie odzywałam się, tylko pozwoliłam kontynuować blondynce. - Wylądowaliśmy w łóżku, twoim jak widać, bo ta pipa grochowa nawet nie zwróciła uwagi gdzie idzie, a ja się koncentrowałam na czymś innym i powiedzmy... że... no kochaliśmy się. Ale inaczej! Nie tak.. normalnie. Raczej bez... penetracji? Tak to się chyba nazywa...
- Wowowowow! Zwolnij! To jak wy żeście to zrobili? - Z jednej strony chciałam się śmiać jak nienormalna z jej kompletnego zakłopotania, faktem, że 'prawie' uprawiali seks, ale sposób w jaki to zrobili mnie zaszokował. Znaczy, nie to, że nie słyszałam o czymś takim. Nie ważne.
- Hm... tak się... - Zamyśliła się na chwile i wzruszyła ramionami z kompletnie czerwonymi polikami. - Ocieraliśmy się o siebie.
Nie wytrzymała i aż położyłam się na drewnianym blacie dusząc się śmiechem. Ok, jeszcze z pięć lat temu byłoby to nawet normalne albo przynajmniej w granicach rozsądku, bo od tego się zaczynało. Wolnymi krokami wchodziło się w ten intymny świat etcetera. Ale teraz mamy po 23 lata! Chociaż w sumie... O gustach się nie dyskutuje.
- Nie śmiej się. Po prostu nie chciałam żeby pomyślał sobie, że jestem łatwa, czy coś. Zresztą zastanowiło mnie to, że najpierw powiedział mi, że mu na mnie zależy, a potem... no a potem to się stało. Co ty byś pomyślała? Facet zagaduję niczym książę z bajki, a potem rozbiera cię i ląduje z tobą w łóżku. - Usiadła na przeciwko mnie zaczęła bawić się słomkową matą pod talerze. Nie powiem, że zastanowiły mnie te słowa. Kiedy byłam z Jerremim, nie pomyślałabym, że chce mnie wykorzystać, bo długo przed tym jak pierwszy się kochaliśmy, powtarzał, że mu zależy. Nie przyszłoby mi na myśl, że mówi tak dlatego, że chce dostać się do moich majtek. Chociaż teraz sama nie wiem.
- Rzeczywiście niezbyt dobrze to wygląda, ale de facto uległaś mu. Pewnie teraz jest nakręcony i nie odpuści. - Mruknęłam bardziej do siebie niż do niej. Trochę dziwnie mi się tak myślało, ale to facet i jak już wcześniej rozmawiałyśmy, jest dupkiem i prędzej czy później to pokaże. Oby jak najpóźniej.
- Tylko nie sądzę, że mu tylko na tym zależy. W końcu wcześniej tylko po prostu razem spaliśmy, a też dzisiaj został. Zjedliśmy śniadanie i tak dalej. - Spekulowała. Była trochę naiwna, co mnie dziwi, bo nie ma takiego małego doświadczenia z facetami, ale może urok Harry'ego trochę ją za bardzo zamroczył. Nie będę na razie jej pouczać i te inne, bo tylko się pokłócimy.
- Ale koniec o mnie. Lepiej mi opowiadaj co działo się wczoraj. Gdzieś ty tak długo była? - Uniosła zaciekawiona brwi i spojrzała na mnie wyczekująco. Ja tylko przeciągłe westchnęłam.
- Byliśmy w cyrku. - Odpowiedziałam.
- I? - Nie ustępowała.
Po dobrej godzinie nawijania jak wyglądała moja randka z Niall'em i co działo się potem mogłam wziąć głęboki oddech i pozwolić Dominic na przetrawienie napływu informacji. Była równie jak ja zaskoczona, że z naszego blondyna jest taki romantyk. Może to nie była idealna randka, ale gdyby nią była, równałoby się to z nudą. Innymi słowy dla mnie była w sam raz. Powiedziałam też jej o moich obawach.
- Ale dlaczego tak bardzo nie chcesz mu tego powiedzieć?
- A co jak weźmie stronę Niall'a? Jak w ogóle nas to podzieli? Wszystko się rozpadnie i w tym ja. - Odpowiedziałam przeczesując nerwowo włosy palcami.
- Masz mnie, pamiętaj. - Uśmiechnęła się do mnie pocieszająco ściskając moją dłoń. Odwzajemniłam ten gest, ale uśmiech tylko przez chwile utrzymał się na mojej twarzy. Jeszcze przypomniało mi się, że dzisiaj wypada kolejna rehabilitacja. Szlag mnie trafi z Tomlinsonem. Jak zawsze.
Po jakimś czasie Dominic zostawiła mnie samą z moimi natrętnymi myślami.
***
Nie zdawałam sobie sprawy, że usnęłam dopóki natrętny dzwonek nie zaczął przywracać mnie do rzeczywistości. Był jak mucha, która próbuje usiąść na nawet najmniejszym skrawku ciała. Z warknięciem zsunęłam nogi z kanapy i biorąc po drodze kule podeszłam do wejścia. Potem przypomniało mi się na kogo z utęsknieniem czekam i w chwili otworzenia drzwi stał w nich nie kto inny jak Tomlinson. Miałam ochotę automatycznie je zamknąć, tak żeby jego nos zderzył się z ich powierzchnią, ale powstrzymałam się.
- Cześć. - Przywitał się widocznie poirytowany, a ja tylko kiwnęłam głową, bo zebrało mi się na ziewanie. Grzecznie odeszłam przepuszczając go i sama poszłam do kuchni.
- Herbaty? - Krzyknęłam słysząc jak zaczyna przestawiać meble w salonie. Usłyszałam ciche "poproszę" więc podeszłam do kuchenki i wstawiłam czajnik na gaz.
Strasznie się rozgościł od ostatnich dwóch tygodni. Wcześniej, to chociaż się pytał co, gdzie i jak, ale teraz tylko wchodzi i robi swoje. W sumie nawet bardzo mi to nie przeszkadzało.
Oparłam się o blat czekając, aż woda się zagotuję i jak zwykle pochłonęły mnie myśli. Uświadomiłam sobie, że oszukuję Liam'a albo raczej ukrywam pewne fakty. Ciągle nie wie o mnie i o Niall'u, to po pierwsze, a po drugie czy ja mu kiedykolwiek wspominałam z kim mam rehabilitację? Niby się nie dopytywał, bo tak naprawdę ostatnimi czasy rzadko rozmawiamy. Ma dwa razy więcej obowiązków w pracy, przez "mały awans" jak to on ujął mówiąc mi o tym wczoraj. Jak zawsze skromny. No, ale przez to teraz mamy mniej czasu na spędzanie go jak kiedyś. Jakby nie było, należy mu się ta szczerość.
- Woda się gotuję. - Z czarnej dziury myśli wyrwał mnie głos Louis'a. Mrugnęłam kilka razy i odwróciłam się do kuchenki, ale ręka mężczyzny mnie wyprzedziła i gaz został wyłączony. Chwycił czajnik i wlał wrzątek do filiżanki.
- Nie wiem co wy, Anglicy widzicie w tej herbacie. - Prychnęłam przypatrując się zmieniającej kolor wodzie w naczyniu.
- Ja nie wiem co ty widzisz w kawie. - Odgryzł się Tomlinson, który mieszał już cukier.
- Nie zrozumiałby pan. - Odparłam. Po chwili spojrzałam w jego stronę, a on tylko głośno westchnął i oblizał łyżeczkę.
- Dzisiaj nie mam humoru na intensywne ćwiczenia, więc raczej się bardzo nie zmęczysz. Poza tym poraz kolejny widziałem cię zaspaną i to mnie rozczuliło. - Powiedział opierając się tyłkiem o krawędź blatu.
- Niebywałe. Wręcz skaczę z radości, a chwila. Ja nie mogę, bo rehabilitację nie działają. - Odgryzłam się najbardziej sarkastycznie jak umiałam ze sztucznym uśmiechem. Nie mogłam się powstrzymać od takiej uwagi, bo naprawdę byłam zmęczona tym, że wciąż nie ma takich postępów jakie być powinny. Mimo, że czasem mogłam poruszać się z jedną kulą, ale tylko i wyłącznie po domu, bo miałam możliwość podparcia się, to po prawie miesiącu od wyjścia ze szpitala przydałoby się żebym chodziła nieco lepiej. Odepchnęłam się od brzegu szafki i ruszyłam do salonu, ale dłoń Louis'a chwyciła mnie w nadgarstku.
- Zachowujmy się jak dorośli. Nie możemy być trochę dla siebie milsi? - Rzekł spokojnym głosem pozbawionym ironii czy rozdrażnienia. Chyba mu się żart wyostrzył. Odwróciłam głowę żeby go po prostu wyśmiać, ale zobaczyłam w jego oczach szczere spojrzenie pełne nadziei. Zamurowało mnie trochę więc nie odpowiedziałam nic i czekałam czy ma jeszcze mi coś do powiedzenia.
- Wiem, że byłem dla ciebie dupkiem, taki już jestem i nudzi mnie już ta niechęć do siebie nawzajem. - Wzruszył ramionami wpatrując mi się w oczy.
- To żadne wytłumaczenie, ale skoro się przyznałeś to znaczy, że jakaś część ciebie taka nie jest. - Odpowiedziałam unosząc kącik ust.
- Pierwszy raz zwracasz się do mnie bezpośrednio, bez tego "pan". - Uśmiechnął się szczerze, co poraz kolejny zbiło mnie z pantałyku.
- Zwracałam się do ciebie tak kilka razy, ale ty na to zwróciłeś uwagi. - Odpowiedziałam nieco złośliwie.
- No tak, kolejny punkt do listy "przykuwać większą uwagę do szczegółów". - Złączył usta w jedną linie, ale w kącikach nadal krążył subtelny uśmiech. Jakoś się milej zrobiło. Mam tylko nadzieję, że to nie jest jego kolejna gierka i za moment stanie się typowym dupkiem. Puścił mnie, a ja przeszłam do salonu. On po chwili też się w nim znalazł siadając na sofie.
- To od czego zaczynamy? - Zapytał.
- Chyba od rozgrzewki. - Odpowiedziałam niepewnie. Ułożyłam się na macie, leżącej na środku salonu i chwyciłam swoje udo, które zaczęłam masować delikatnie nim trzęsąc.
- Daj, ja to zrobię, będę delikatny. - Usłyszałam go zanim ukląkł przy mnie i położył swoje dłonie na moich. Zdziwiłam się nieco, ale pozwoliłam mu na kontynuowanie. Kiedy zrobił to po raz pierwszy, natychmiast mu zabroniłam, bo był wręcz brutalny niby to było "dla mojego dobra", ale nie mogłam pozwolić żeby sprawiał mi ból. Wolałam to robić sama i ku jego zdziwieniu umiałam wykonać to delikatnie, ale skutecznie. Tym razem rzeczywiście był delikatniejszy i zdecydowanie nie było to tak bolesne. Z uniesionym kącikiem ust obserwowałam jak w skupieniu stopniowo przenosi dłonie z uda na łydkę i to samo powtarza na drugiej nodze. Jak chce to potrafi, a ja nadal uważam, że jest dupkiem. Ciężko będzie mi odzwyczaić się od tego wrażenia.
- Wstawaj. - Polecił wyciągając do mnie ręce. Chwyciłam je i przeniosłam ciężar ciała na nogi prostując się zupełnie. Na pewno na twarzy miałam wymalowany wielki znak zapytania, ale czekałam co się stanie. Podsunął mi po nogi wielką piłkę, na której klęknęłam. To było jedno z najgorszych ćwiczeń jakim mógł mnie męczyć. Od razu westchnęłam ciężko i starałam się wyswobodzić z jego uchwytu, ale Louis ciągle kurczowo mnie trzymał. Uniosłam wysoko brew.
- Powoli będę cię puszczać żebyś mogła utrzymać równowagę. - Odpowiedział na moje nieme pytanie. Zagryzłam wargę, czując jak moje mięśnie zaczynają pracować i zaczęłam oddychać coraz ciężej. Czułam, że Tomlinson zwalnia uścisk i wiedziałam, że za chwile pewnie wyląduje na ziemi z tyłkiem w górze, więc zamknęłam oczy skupiając się na utrzymaniu równowagi. Uchyliłam delikatnie powiekę i zobaczyłam, że mężczyzna stoi dobrze ponad metr przede mną z dumnym uśmiechem, a ja czułam, że słabnę. Ponownie zamknęłam oczy i nabrałam powietrza w płuca.
- Już możesz się oprzeć. - Usłyszałam jego głos przy moim uchu. Czemu on jest tak blisko? Niezbyt mi się to podobało, ale nie mogłam się powstrzymać żeby nie położyć rąk na jego ramionach, przy czym automatycznie jego dłonie znalazły się na mojej talii. Klęcząc na piłce byłam równa z nim, a nawet trochę wyższa, więc jak otworzyłam oczy mogłam obserwować jego chłodny wzrok. Miał całkiem ładne rzęsy i ładnie pachniał. Jezu, nie cierpię jak zapach wywołuje u mnie takie wrażenie, ale taka była moja słabość. Uśmiechnęłam się ciepło.
- Nie uważasz, że znacznie lepiej nam się tak pracuje? - Odparłam. Powoli zaczęłam schodzić z piłki, ale nogi miałam jak z waty, więc niemalże zawisłam na Louis'ie. Posadził mnie jak małe dziecko na macie chichocząc pod nosem.
- Ok, przyznaje, jest o wiele przyjemniej. - Odpowiedział w końcu, kiedy ja zaczęłam się rozciągać.
Potem pomęczył mnie jeszcze trochę, ale byłam dosyć pozytywnie nastawiona, więc aż tak mi to nie doskwierało, chociaż obiecał, że tak źle nie będzie. No, ale nie ważne, postarał się facet i to mu na plus. Oby tylko się nie okazało, że to był jednorazowy wyczyn i kolejne zajęcia będą znów męczarnią, tak jak to było za czasów w-fu w liceum. Z tym, że tutaj zwolnienia nie mogę sobie wziąć. Poza tym chce w końcu chodzić, a bądź co bądź idzie mi coraz lepiej.
- Na dzisiaj to już wszystko. - Podsumował klaszcząc w ręce, kiedy ja odwijałam opaski z kostek i nadgarstków - byłam niemalże przywiązana do Tomlinson'a (dziwne ćwiczenie, ale cholernie męczące). Styrana wciąż nie ruszałam się z maty, czułam, że nie mam siły nawet ręki podnieść. Posłałam mu przepraszające spojrzenie i wzruszyłam ramionami.
- Nie odprowadzę cię chyba nawet do drzwi, bo nie mam siły. - Zaśmiałam się krótko. Ciągle było między nami dziwnie, ale znacznie ta atmosfera się ociepliła. Uspokajając oddech podniosłam się do pozycji siedzącej i chcąc stanąć na nogi oparłam się o szafkę pod telewizor, ale to i tak nic nie dało, bo opadłam jak zwiędnięta roślinka z powrotem na podłogę.
- No jak dziecko. - Rozbawiony Louis wziął mnie na ręce i "zaniósł" na kanapę. Nie miałam nic przeciwko, bo naprawdę było mi ciężko.
- Trzeba było mnie tak nie tyrać. - Oburzyłam się, rozkładając zmęczone ciało na całej długości sofy. Przyglądałam się jak mężczyzna sprząta swoje rzeczy w ciszy i byłam bliska uśnięcia, kiedy zabrzmiało "What goes around comes around" Justina Timberlake'a z mojego telefonu.
- Podasz? - Uniosłam z wielkim wysiłkiem rękę w kierunku stolika wciśniętego pod okno balkonowe. Niestety ten zamiast mi normalnie, jak człowiek podać telefon, wcisnął zieloną słuchawkę i przytknął go sobie do ucha.
- Słucham? Tutaj asystent pani Dunst? W czym mogę pomóc? - Powiedział rzeczowym głosem do słuchawki, a mnie szlag trafił. Za kogo on się uważa?!
- Oddawaj mi ten telefon! - Krzyknęłam dostając adrenaliny w żyły. Wymachiwałam jak głupia rękoma do niego, ale ten w zaparte kontynuował "swoją" rozmowę.
- O, jak miło cię słyszeć Liam. Dawno się nie widzieliśmy, może zajrzysz do Page, właśnie skończyliśmy nasze zajęcia, pogadamy, powspominamy. - Jego chyba do reszty pojebało żeby z wesołym uśmiechem rozmawiać z kimś takim jak Liam, no i jezu, LIAM DZWONI! A Louis odebrał... Nie tak chciałam mu to powiedzieć, ale teraz już nie mam wyjścia. Zsunęłam energicznie nogi z leżanki i podpierając się o wszystko co możliwe podeszłam do Tomlinson'a.
- Jesteś idiotą. - Burknęłam zanim jak najszybciej wyrwałam komórkę z jego dłoni. - Liam, wiem, że nie za ciekawie to wygląda i pewnie teraz myślisz sobie nie wiadomo co ale.. halo? Jesteś tam? - Głucha cisza, która zabrzmiała po drugiej stronie niemal sprawiła, że dostałam zawału serca. - LIAM! - Krzyknęłam. A jak coś mu się stało? A jak powie Niall'owi? Wpadłam po uszy, a nawet nic wielkiego nie zrobiłam.
- Jestem, jestem. Będę u ciebie za 5 minut. - Zbyt groźnie zabrzmiał, a ja chyba właśnie usiadłam na stole, bo nie do końca odbierałam wszystkie bodźce. Obrzuciłam doktorka złowrogim wzrokiem i się rozłączyłam.
- Mówisz i masz. Liam za chwilę przyjedzie. Super, może sobie pogadacie, ale do mnie się lepiej nie odzywaj.
- To ja myślałem, że pan Payne o tym wiedział z kim masz rehabilitacje. - Z miną niewiniątka zaczął zwijać matę i układać w wielkiej torbie. Poniekąd byłam też zła na siebie, ale on na pewno nie zyskał u mnie sympatii robiąc takie świństwo.
- To się, kurwa, mylisz, bo nie wiedział, a gdyby wiedział i gdybym mu to JA powiedziała, to prawdopodobnie obyłoby się bez zamieszania, które za chwile wybuchnie. Radzę ci pooglądać swoją buźkę w lustrzę, bo jej w tym stanie więcej nie zobaczysz. - Przymrużyłam oczy uśmiechając się sarkastycznie. Może trochę przesadziłam, ale jeśli Liam się z nim nie policzy, to ja to zrobię.
- A co? Aż taki zazdrosny jest o mnie? Przecież tak miło się już zrobiło, nie pamiętasz? - Kontynuował swoją niewinność. Aż mi się niedobrze zrobiło patrząc na niego. Ze stęknięciem wstałam i poszłam do kuchni. Usiadłam tam przy stole i ukryłam twarz w dłoniach. Dlaczego czułam się źle? Przecież nikogo nie zdradziłam, nikogo nie okłamałam, a tymczasem mam wrażenie jakbym oszukała wszystkich dookoła. Tomlinson też mi nic nie zrobił, do niczego nie doszło. To nie tak miało być...
- Przepraszam, znów zachowałem się jak dupek. - Poczułam jak kładzie dłoń na moich plecach, a ja tylko potrafiłam odtrącić jego rękę. Zaczęłam płakać jak nienormalna, a w sumie nic wielkiego się nie stało. Chociaż, jakby Niall się dowiedział... Znów pomyślałby sobie za dużo. Znów byłby tym zimnym idiotą. Odwróciłam głowę w jego kierunku powstrzymując łzy.
- Po prostu mnie zostaw. Naprawdę myślałam, że się między nami polepszy, ale ty nie wytrzymałeś nawet jednego dnia. Aż mi brak słów, jesteś debilem i nie masz za grosz szacunku. - Mówiłam przez zaciśnięte patrząc mu centralnie w oczy. - Liam mnie ostrzegł, ale ja dałam ci szansę, bo nie lubię pochopnie oceniać ludzi, myślałam, że choć trochę zależy ci na naprawieniu tej beznadziejnej relacji, a tak naprawdę jesteś bezczelnym dupkiem. Nie wiem jakim cudem zostałeś lekarzem, ale współczuję wszystkim pacjentom, których leczysz. Powinieneś gnić w więzieniu za to co zrobiłeś i co o mało nie zabiło Liam'a. - W każde słowo wkładam tyle jadu ile się dało, mając nadzieję, że coś do niego dotrze i dopóki nie wspomniałam o więzieniu nie zapowiadało się na to, ale jednak po tej wzmiance wszystkie emocje zniknęły z jego twarzy. 1-0 dla mnie.
- Myślałem, że z czasem minie mu ta nienawiść do mnie. - Odpowiedział beznamiętnie.
- No to się trochę pomyliłeś. - Usłyszałam zanim Liam Payne, we własnej osobie wparował do mojej kuchni.
_______
Pewnie mnie znienawidzicie, że w takim momencie skończyłam, ale nic nie poradzę. Musicie przeżyć, z tym że OBIECUJĘ, że następny będzie niedługo. Postaram się to do końca tego tygodnia to napisać. Ponieważ piszę na bieżąco, jest mi trudniej, ale na pewno będę pisać w każdej wolnej chwili. ;)
Nie do końca jestem zadowolona z tego rozdziału, ale od połowy wątku z Dominic miałam problemy bo ciągle mi się kasowało i wszystko pisałam od nowa. TRZY RAZY! także pierwotnie pewnie wyglądałoby to lepiej, ale nic nie poradzę.
Mam nadzieję, że się podobało. xx
@vinecakestagram
- Chyba od rozgrzewki. - Odpowiedziałam niepewnie. Ułożyłam się na macie, leżącej na środku salonu i chwyciłam swoje udo, które zaczęłam masować delikatnie nim trzęsąc.
- Daj, ja to zrobię, będę delikatny. - Usłyszałam go zanim ukląkł przy mnie i położył swoje dłonie na moich. Zdziwiłam się nieco, ale pozwoliłam mu na kontynuowanie. Kiedy zrobił to po raz pierwszy, natychmiast mu zabroniłam, bo był wręcz brutalny niby to było "dla mojego dobra", ale nie mogłam pozwolić żeby sprawiał mi ból. Wolałam to robić sama i ku jego zdziwieniu umiałam wykonać to delikatnie, ale skutecznie. Tym razem rzeczywiście był delikatniejszy i zdecydowanie nie było to tak bolesne. Z uniesionym kącikiem ust obserwowałam jak w skupieniu stopniowo przenosi dłonie z uda na łydkę i to samo powtarza na drugiej nodze. Jak chce to potrafi, a ja nadal uważam, że jest dupkiem. Ciężko będzie mi odzwyczaić się od tego wrażenia.
- Wstawaj. - Polecił wyciągając do mnie ręce. Chwyciłam je i przeniosłam ciężar ciała na nogi prostując się zupełnie. Na pewno na twarzy miałam wymalowany wielki znak zapytania, ale czekałam co się stanie. Podsunął mi po nogi wielką piłkę, na której klęknęłam. To było jedno z najgorszych ćwiczeń jakim mógł mnie męczyć. Od razu westchnęłam ciężko i starałam się wyswobodzić z jego uchwytu, ale Louis ciągle kurczowo mnie trzymał. Uniosłam wysoko brew.
- Powoli będę cię puszczać żebyś mogła utrzymać równowagę. - Odpowiedział na moje nieme pytanie. Zagryzłam wargę, czując jak moje mięśnie zaczynają pracować i zaczęłam oddychać coraz ciężej. Czułam, że Tomlinson zwalnia uścisk i wiedziałam, że za chwile pewnie wyląduje na ziemi z tyłkiem w górze, więc zamknęłam oczy skupiając się na utrzymaniu równowagi. Uchyliłam delikatnie powiekę i zobaczyłam, że mężczyzna stoi dobrze ponad metr przede mną z dumnym uśmiechem, a ja czułam, że słabnę. Ponownie zamknęłam oczy i nabrałam powietrza w płuca.
- Już możesz się oprzeć. - Usłyszałam jego głos przy moim uchu. Czemu on jest tak blisko? Niezbyt mi się to podobało, ale nie mogłam się powstrzymać żeby nie położyć rąk na jego ramionach, przy czym automatycznie jego dłonie znalazły się na mojej talii. Klęcząc na piłce byłam równa z nim, a nawet trochę wyższa, więc jak otworzyłam oczy mogłam obserwować jego chłodny wzrok. Miał całkiem ładne rzęsy i ładnie pachniał. Jezu, nie cierpię jak zapach wywołuje u mnie takie wrażenie, ale taka była moja słabość. Uśmiechnęłam się ciepło.
- Nie uważasz, że znacznie lepiej nam się tak pracuje? - Odparłam. Powoli zaczęłam schodzić z piłki, ale nogi miałam jak z waty, więc niemalże zawisłam na Louis'ie. Posadził mnie jak małe dziecko na macie chichocząc pod nosem.
- Ok, przyznaje, jest o wiele przyjemniej. - Odpowiedział w końcu, kiedy ja zaczęłam się rozciągać.
Potem pomęczył mnie jeszcze trochę, ale byłam dosyć pozytywnie nastawiona, więc aż tak mi to nie doskwierało, chociaż obiecał, że tak źle nie będzie. No, ale nie ważne, postarał się facet i to mu na plus. Oby tylko się nie okazało, że to był jednorazowy wyczyn i kolejne zajęcia będą znów męczarnią, tak jak to było za czasów w-fu w liceum. Z tym, że tutaj zwolnienia nie mogę sobie wziąć. Poza tym chce w końcu chodzić, a bądź co bądź idzie mi coraz lepiej.
- Na dzisiaj to już wszystko. - Podsumował klaszcząc w ręce, kiedy ja odwijałam opaski z kostek i nadgarstków - byłam niemalże przywiązana do Tomlinson'a (dziwne ćwiczenie, ale cholernie męczące). Styrana wciąż nie ruszałam się z maty, czułam, że nie mam siły nawet ręki podnieść. Posłałam mu przepraszające spojrzenie i wzruszyłam ramionami.
- Nie odprowadzę cię chyba nawet do drzwi, bo nie mam siły. - Zaśmiałam się krótko. Ciągle było między nami dziwnie, ale znacznie ta atmosfera się ociepliła. Uspokajając oddech podniosłam się do pozycji siedzącej i chcąc stanąć na nogi oparłam się o szafkę pod telewizor, ale to i tak nic nie dało, bo opadłam jak zwiędnięta roślinka z powrotem na podłogę.
- No jak dziecko. - Rozbawiony Louis wziął mnie na ręce i "zaniósł" na kanapę. Nie miałam nic przeciwko, bo naprawdę było mi ciężko.
- Trzeba było mnie tak nie tyrać. - Oburzyłam się, rozkładając zmęczone ciało na całej długości sofy. Przyglądałam się jak mężczyzna sprząta swoje rzeczy w ciszy i byłam bliska uśnięcia, kiedy zabrzmiało "What goes around comes around" Justina Timberlake'a z mojego telefonu.
- Podasz? - Uniosłam z wielkim wysiłkiem rękę w kierunku stolika wciśniętego pod okno balkonowe. Niestety ten zamiast mi normalnie, jak człowiek podać telefon, wcisnął zieloną słuchawkę i przytknął go sobie do ucha.
- Słucham? Tutaj asystent pani Dunst? W czym mogę pomóc? - Powiedział rzeczowym głosem do słuchawki, a mnie szlag trafił. Za kogo on się uważa?!
- Oddawaj mi ten telefon! - Krzyknęłam dostając adrenaliny w żyły. Wymachiwałam jak głupia rękoma do niego, ale ten w zaparte kontynuował "swoją" rozmowę.
- O, jak miło cię słyszeć Liam. Dawno się nie widzieliśmy, może zajrzysz do Page, właśnie skończyliśmy nasze zajęcia, pogadamy, powspominamy. - Jego chyba do reszty pojebało żeby z wesołym uśmiechem rozmawiać z kimś takim jak Liam, no i jezu, LIAM DZWONI! A Louis odebrał... Nie tak chciałam mu to powiedzieć, ale teraz już nie mam wyjścia. Zsunęłam energicznie nogi z leżanki i podpierając się o wszystko co możliwe podeszłam do Tomlinson'a.
- Jesteś idiotą. - Burknęłam zanim jak najszybciej wyrwałam komórkę z jego dłoni. - Liam, wiem, że nie za ciekawie to wygląda i pewnie teraz myślisz sobie nie wiadomo co ale.. halo? Jesteś tam? - Głucha cisza, która zabrzmiała po drugiej stronie niemal sprawiła, że dostałam zawału serca. - LIAM! - Krzyknęłam. A jak coś mu się stało? A jak powie Niall'owi? Wpadłam po uszy, a nawet nic wielkiego nie zrobiłam.
- Jestem, jestem. Będę u ciebie za 5 minut. - Zbyt groźnie zabrzmiał, a ja chyba właśnie usiadłam na stole, bo nie do końca odbierałam wszystkie bodźce. Obrzuciłam doktorka złowrogim wzrokiem i się rozłączyłam.
- Mówisz i masz. Liam za chwilę przyjedzie. Super, może sobie pogadacie, ale do mnie się lepiej nie odzywaj.
- To ja myślałem, że pan Payne o tym wiedział z kim masz rehabilitacje. - Z miną niewiniątka zaczął zwijać matę i układać w wielkiej torbie. Poniekąd byłam też zła na siebie, ale on na pewno nie zyskał u mnie sympatii robiąc takie świństwo.
- To się, kurwa, mylisz, bo nie wiedział, a gdyby wiedział i gdybym mu to JA powiedziała, to prawdopodobnie obyłoby się bez zamieszania, które za chwile wybuchnie. Radzę ci pooglądać swoją buźkę w lustrzę, bo jej w tym stanie więcej nie zobaczysz. - Przymrużyłam oczy uśmiechając się sarkastycznie. Może trochę przesadziłam, ale jeśli Liam się z nim nie policzy, to ja to zrobię.
- A co? Aż taki zazdrosny jest o mnie? Przecież tak miło się już zrobiło, nie pamiętasz? - Kontynuował swoją niewinność. Aż mi się niedobrze zrobiło patrząc na niego. Ze stęknięciem wstałam i poszłam do kuchni. Usiadłam tam przy stole i ukryłam twarz w dłoniach. Dlaczego czułam się źle? Przecież nikogo nie zdradziłam, nikogo nie okłamałam, a tymczasem mam wrażenie jakbym oszukała wszystkich dookoła. Tomlinson też mi nic nie zrobił, do niczego nie doszło. To nie tak miało być...
- Przepraszam, znów zachowałem się jak dupek. - Poczułam jak kładzie dłoń na moich plecach, a ja tylko potrafiłam odtrącić jego rękę. Zaczęłam płakać jak nienormalna, a w sumie nic wielkiego się nie stało. Chociaż, jakby Niall się dowiedział... Znów pomyślałby sobie za dużo. Znów byłby tym zimnym idiotą. Odwróciłam głowę w jego kierunku powstrzymując łzy.
- Po prostu mnie zostaw. Naprawdę myślałam, że się między nami polepszy, ale ty nie wytrzymałeś nawet jednego dnia. Aż mi brak słów, jesteś debilem i nie masz za grosz szacunku. - Mówiłam przez zaciśnięte patrząc mu centralnie w oczy. - Liam mnie ostrzegł, ale ja dałam ci szansę, bo nie lubię pochopnie oceniać ludzi, myślałam, że choć trochę zależy ci na naprawieniu tej beznadziejnej relacji, a tak naprawdę jesteś bezczelnym dupkiem. Nie wiem jakim cudem zostałeś lekarzem, ale współczuję wszystkim pacjentom, których leczysz. Powinieneś gnić w więzieniu za to co zrobiłeś i co o mało nie zabiło Liam'a. - W każde słowo wkładam tyle jadu ile się dało, mając nadzieję, że coś do niego dotrze i dopóki nie wspomniałam o więzieniu nie zapowiadało się na to, ale jednak po tej wzmiance wszystkie emocje zniknęły z jego twarzy. 1-0 dla mnie.
- Myślałem, że z czasem minie mu ta nienawiść do mnie. - Odpowiedział beznamiętnie.
- No to się trochę pomyliłeś. - Usłyszałam zanim Liam Payne, we własnej osobie wparował do mojej kuchni.
_______
Pewnie mnie znienawidzicie, że w takim momencie skończyłam, ale nic nie poradzę. Musicie przeżyć, z tym że OBIECUJĘ, że następny będzie niedługo. Postaram się to do końca tego tygodnia to napisać. Ponieważ piszę na bieżąco, jest mi trudniej, ale na pewno będę pisać w każdej wolnej chwili. ;)
Nie do końca jestem zadowolona z tego rozdziału, ale od połowy wątku z Dominic miałam problemy bo ciągle mi się kasowało i wszystko pisałam od nowa. TRZY RAZY! także pierwotnie pewnie wyglądałoby to lepiej, ale nic nie poradzę.
Aha i jak komentujecie z anonimowego i pytacie kiedy następny, to zostawiajcie tt, to was poinformuje.
Mam nadzieję, że się podobało. xx
@vinecakestagram
O MATKO, W TAKIEJ CHWILI AHFSDGFKHSDGFDHJDGKSHDGKSKHDGFKSDGS JEZU
OdpowiedzUsuńAle z tego Tomlinsona kutas, co on w ogóle odpierrrrrrrdala :< Liam widzę, że mimo dobrego serca, jest też pamiętliwy i w sumie dobrze. Mam nadzieję, że pokaże Louisowi, gdzie raki zimują :D
JAK MOGŁAŚ URWAĆ W TAKIM MOMENCIE?! TO POWINNO BYĆ KARALNE, POWAŻNIE! Rozdział bardzo mi się podoba, ah ten Harry i Dominic, tacy kochani. <3 Totalnie rozwaliłaś mnie 'ocieraniem się', śmiałam się sama do siebie niczym głupia. :) Co do Lou.. Szkoda, że jest tu takim dupkiem, bo tak normalnie naprawdę go uwielbiam. ;< W pewnym momencie myślałam, że już wszystko się między nim, a Page ułoży, ale ten jak zwykle musiał coś odwalić. Jestem niesamowicie ciekawa co będzie dalej, jak postąpi Liam w stosunku do niego i w stosunku do głównej bohaterki, która w gruncie rzeczy też nie do końca była z nim szczera. Mam nadzieję, że dodasz niedługo kolejny rozdział. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i do następnego! <3
Twoja największa i najwierniejsza fanka już jest i komentuje! (mimo, że przeczytała już kilka godzin wcześniej) :* Boże, tak strasznie się cieszę, że dodałaś rozdział, bałam się, że opuścisz tego bloga czy coś :( Na szczęście jesteś i mam nadzieję, że kolejny part dodasz trochę szybciej, a wena będzie Twoim sprzymierzeńcem.
OdpowiedzUsuńHahahahaha, czy Dominic i Harry NAPRAWDĘ myśleli, że Page się nie zorientuje, skoro... hm... ubrania chłopaka walały się po całym domu w dość oczywisty sposób? Ach, zapomniałam, że przecież SPALI w pokoju dziewczyny ;P Lubię Dominic, ale żyje chyba w trochę innym świecie, zwłaszcza jeśli chodzi o jej poglądy na temat facetów. To, że został na śniadanie jeszcze nic nie znaczy i w tym temacie całkowicie zgadzam się z Page. Mam mieszane uczucia odnośnie do Harry'ego i czekam na ich następny spotkanie.
Piękny jest ten czworokąt uczuciowy Page. Tak, zaliczam do niego również Tomlinsona, ich znajomość jest urocza, serio. Kojarzy mi się z dawnym Dramione, mam do tego sentyment :D Louis jest wredny i naprawdę ciężką mu będzie pozostać miłym, haha :D Chociaż mam wrażenie, że to taka skorupa, przez którą trudno mu się przebić, a w głębi duszy żałuje tej całej historii z Liamem.
Odnośnie Payne'a - zastanawiam się, co nim bardziej kieruje. Nienawiść do dawnego wroga czy może... zazdrość? Jeszcze niech się dowie o Niallu, przeczuwam burzę, wielką burzę! <3
Nie muszę mówić, że mi się podobało i rozpływałam się podczas czytania? Komentarz mówi sam za siebie :D
No cześć :D Przepraszam za to, że wchodzę tu dopiero teraz... Ale jestem odcięta z życia, przez szkołę ;/ Dziś znalazłam wolną chwilę i jestem!
OdpowiedzUsuńJejku nawet nie wiesz jak się ucieszyłam jak zobaczyłam informację o nowym rozdziale. Stęskniłam się za tą historią i bohaterami.
Nareszcie pojawił się mój Tommo <3 hehe, ma dosyć ciekawą osobowość w tym opowiadaniu.
Page i jej uczuciowe problemy, ach.. xd
A no i nasz zazdrosny Liam, oj oj.. Czuję, że jak dowie się o Blondasie to bd się DZIAŁO! xD
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział! i równie długi jak ten <3
@Real_Paradiise Xx
To jest takie asdghkpkhfdsafhkl *-*
OdpowiedzUsuńKocham to <3 @AnetaLakoma